
Beza pobiegła za Tęczowy Most...
Nie będę tu pisać, jaką wspaniałą, cudowną i kochaną świnką była Beza i ile dla mnie znaczyła..nie ma takich słów. Z resztą, nawet nie muszę - kto, jak kto, ale Wy przecież wiecie.
Po tym jak odeszła Isia powiedziałam - dość! Żadnych świnek więcej! Ale potem zobaczyłam tą beżową naburmuszoną kluchę i pomyślałam - o nie, nie, nie, żadnych. świnek. więcej!
Ale wracałam do tego zdjęcia, czytałam co pisze o niej Monika i z dnia na dzień mój opór był coraz słabszy, aż zaczęłam bać się, że ktoś się Bezą zainteresuje i mi ją ukradnie. Albo, że Monika będzie chciała, żeby Beza została...Że znudzi jej się namawianie mnie na kolejną świnkę .. I tak oto Beza stała się moja...
Znacie Bezę z opowieści najpierw Moniki, potem moich. Znacie..znaliście..wszystkie moje świnki.
Została tylko Mary.
Jak to się stało? Nie wiem. Za każdym razem, kiedy odchodziła świnka mówiłam: nie chce już więcej świnek...i trwałam w tym postanowieniu mocno. Aż zostały tylko Beza i Mary, Beza odeszła, a Mary ma chłoniaka, a ja nie wiem co mam robić ...