W kwietniu straciłam świnkę Tereskę, bo miała guza śledziony (guz był duży, był stan zapalny i świnka zmarła na drugi dzień po operacji). Trauma straszna, ciężko to wszyscy przeżyliśmy.
W sobotę u mojej drugiej świnki Tequili wyczułam guzka w tym samym miejscu co miała Teresa i wczoraj pojechałam do lekarza i co - usg wykazało guza śledziony, w czwartek ma operację, szanse na przeżycie 50-60%. Jestem załamana, bo guzy na śledzionie nie są zbyt częste, a u mnie 2 świnki w przeciągu kilku miesięcy mają guza śledziony!!!! Wierzyć mi się nie chce, że to przypadek. Pytałam lekarza, czy to może być moja wina, ale powiedziała, że nie...
Sama już nie wiem co o tym myśleć... Może coś robię źle, co wywołuje te guzy??? Może czymś je karmię, co im szkodzi??? Staram się im zapewnić jak najlepsze odżywiane, zgodnie z wytycznymi SPŚM, najlepsza karma, świeże warzywa zawsze dokładnie myte, a nawet obierane ze skórki, zioła trzymane w odpowiednich warunkach, żeby nie zawilgotniały, trawa zbierana w miejscach, gdzie jest daleko od spalin i nie załatwiają się psy. A mimo to dwie młode świnki (Tereska miała 3 lata, Tequila teraz ma 3,5), niespokrewnione, mają ten sam rodzaj nowotworu... I jak mam nie myśleć, że to nie wina właściciela, czyli mnie
heide