
Problemy zaczęły się po operacji usunięcia kamienia. I wtedy spadło na nią tysiąc nieszczęść. Odezwało się zwyrodnienie stawów w tylnych łapach (po wiązaniu nóg podczas operacji), potem zaczęły jej się łamać siekacze i nie chciały odrosnąć, przerastały jej zęby, które co jakiś czas trzeba było korygować. Potem straciła oczko, kolejne korekty zębów, i znowu pojawił się kamień. Po kolejnym zabiegu przestała chodzić, zwyrodnienie stawów zaczęło postępować ze zdwojoną siłą. Mało jadła i musiałam ją dokarmiać kilka razy dziennie. W czwartek zauważyłam że ma mocno spuchniętą przednią łapę. Dostała jeszcze antybiotyk i przeciwzapalne. Przestała jeść, nie chciała nawet za bardzo karmy ratunkowej. W piątek kiedy poszłam do dr Izy z nadzieją, że może jeszcze coś da się zrobić usłyszałam, że ona już nic nie jest w stanie zrobić i że powinnam podjąć decyzję, żeby skrócić jej cierpienia. To była bardzo ciężką dla mnie decyzja. Pożegnałam się z nią i dostała ostatni zastrzyk. Odeszła na moich rękach, a ja płakałam jak małe dziecko. Czułam się z tym strasznie. Przepłakałam cały weekend. Teraz kiedy to piszę po policzkach znowu ciekną mi łzy.
Była ostatnią świnką z mojej starej ekipy, córeczką Stasi uratowanej z pseudo pod Pszczyną. Urodziła się u mnie. W czerwcu skończyła 8 lat.
Matylko moja kochana biegaj szczęśliwa za Tęczowym mostem razem ze swoją mamusią Stasią i cioteczkami Kazią, Jadzią, Tosieńką i Melą.

Już nic cię nigdy nie będzie bolało. Za to mnie boli bardzo serducho bo Ciebie już tu ze mną nie ma

Tak byłam malutka

Z mamusią i rodzeństwem

Z siostrzyczką Klarą która już dawno odeszła za TM

(*)
