Przed chwilą dostałem z Medicavetu wyniki biopsji z trzech węzłów chłonnych. Wynik: "Chłoniak blastyczny z przewagą średnich i dużych blastów". Wg dr Katarzyny Kacprzak-Kamińskiej biorąc pod uwagę szybkie powiększanie się węzłów i gwałtownie pogarszającą się morfologię, chłoniak był wyjątkowo agresywny. Nie było dla niego ratunku...

Ricardo pojawił się w naszym domu w listopadzie 2011 (dokładna data była w wątku na starym forum) w wieku ok. 12 miesięcy. W tamtym czasie miałem więcej czasu, zajmowałem się mailem adopcyjnym a rodzinnie byliśmy DT. I właśnie na maila adopcyjnego napisała studentka z Krakowa, która z powodów osobistych musiała oddać prosia. Do Łodzi przywiozła go koleżanka miŁOŚniczki w gustownym kartonie z napisem "VIP RICARDO". Proś miał mieć u nas tylko DT, ale szybko skradł nasze serca i po krótkiej kwarantannie dołączył do Rudego i Juvita.
Jedno z pierwszych zdjęć w nowej rodzinie 19.12.2011
18.01.12
05.02.12
10.02.12
19.05.12 piękne zdjęcie małgośki
26.05.12
08.06.12
03.11.12
24.11.12
27.01.13
01.10.13 z Ciapkiem, kolejnym członkiem stada
26.11.13 przyplątała mu się jakaś choroba skóry, stąd ten fiolet na futrze
Póżniej jakoś nie było okazji na kolejne zdjęcia, a zamiast fotek prośki były dopieszczane manualnie.
02.05.15 wyczułem na jego szyi miękki guzek, początkowo myślałem że to tłuszczak, ale wetka 04.05 znalazła jeszcze dwa mniejsze i zdiagnozowała je jako powiększone węzły chłonne. Pierwsze podstawowe wyniki krwi były niepokojące, a potwierdziła je pełna morfologia. Limfocyty powyżej 100. Wcześniej nie było objawów choroby, świnek miał apetyt i zachowywał się normalnie. Od tego momentu wydarzenia potoczyły się już błyskawicznie, ogólne pogorszenie wyglądu świnki, utrata wagi i zmniejszenie apetytu, dokarmianie, wizyta w Medicavecie i leczenie sterydami. Jeszcze w niedzielę 17.05 miałem cichą nadzieję, bo Ricco zaczął trochę przybierać na wadze, ale w poniedziałek późnym wieczorem zaczął odmawiać karmienia ze strzykawki. Wczoraj było już tylko gorzej i łykając łzy pojechałem z nim w jego ostatnią podróż do weta.
Teraz już odpoczywa w ogrodzie moich rodziców, a ja wciąż myślę co mogłem jeszcze zrobić... Gdybym częściej robił morfologię, może by żył...

Ricardo był charakternym prosiakiem, niczego się nie bał i był wirtuozem gry na prętach kratek C&C, z których prośki mają zbudowane stałe wybiegi przyklatkowe. Pieszczoty przyjmował jak władca, musiały być delikatne i z należną czcią, bo inaczej okazywał irytację dziabiąc w grubiańskiego palucha. W słońcu wygrzewał się jak kot i pilnowaliśmy go zawsze, żeby zbyt dużo się nie opalał. Uwielbiał selera naciowego, pomidora i suszony skrzyp. Kto teraz będzie tak głośno domagał się smakołyków?
Do zobaczenia Ricardo
