Poznańskie świniory - koniec pewnego rozdziału.
: 20 gru 2013, 18:12
Aktualizacja 10.01.2019:
Sombra w 2018 zamieszkał w nowym domu, z kolegą.
Koko kilka dni temu trafiła do stada Dzimy - nie mam sił, nie nam czasu żeby się nią odpowiednio zająć, a przede wszystkim - nie udało mi się dobrać jej towarzyszki. U mnie siedziała w klatce sama, zrobiła się spasła i osowiała. Miała wikt, opierunek i opiekę medyczną - to wszystko. Wierzę, że na stare lata trafiła w końcu gdzieś, gdzie będzie szczęśliwą świnią w swej świńskiej naturze!
Tym samym po świnkach została mi pusta klatka, ale serce już nigdy nie będzie puste!
-----------------------------------------------------------------------
Mieliśmy temat na poprzednim forum, rzadko odwiedzany, ale zawsze. Miała być jedna świnka, w tej chwili posiadamy trójświń i "świnie okazjonalne". Jestem żywym dowodem na to, że świnkomaniactwo wciąga!
Edit. 31.03.2017
Obecnie stado zupełnie zmieniło kształt - Koko niemal rok po śmierci Majora mieszkała zupełnie sama (nie licząc świń tymczasowych). Około września 2016 zawitał u mnie Sombra znaleziony na śmietniku, z przerośniętymi i połamanymi zębami. Zachowaniem bardzo przypomina Majora, jest ufny i miziasty, ma nawet podobny pyszczek i podobnie gada. Myślę, że jego pojawienie się było znakiem, że powinnam się nadal zajmować świniami (a miałam myśli, że Koko będzie tą ostatnią). Przymierzałam się do jego kastracji, ale niedawno udało się go bez problemu połączyć z jednym z tymczasów - Walentym. Historia Walentego tutaj: http://www.forum.swinkimorskie.eu/viewt ... =11&t=7421 . Panowie żyją ze sobą jak starzy dobrzy kumple!
Koko nadal mieszka sama, ale nie wydaje się żeby potrzebowała towarzystwa. Często nawet nie reaguje na kwikanie chłopaków. Będę jeszcze próbować ją łączyć z inną samicą jak trafi się okazja, ale nie wróżę powodzenia tej misji.
Poniżej historia wszystkich moich świń, którą prowadzę trochę dla czytelników, ale bardziej dla siebie. Żeby o żadnej nie zapomnieć!
Zaczęło się na początku grudnia 2010 roku - wtedy za TM odszedł mój Gejuś. Mieszkał sam w klatce 60, jadł Vitapol, suchy chleb, trawę zbieraną pod blokiem - mimo to przeżył szczęśliwie około 5 lat. Jego zdjęć mam kilka, w tym jedno które było długo moim avatarem na forum
Śmierć Gejusia zbiegła się w czasie z moim podłączeniem do internetu, zaczęłam więc szukać informacji o świńskich chorobach w sieci. Tak trafiłam najpierw na Nowe Świnkowe Forum, następnie na Caviarnię - zakończyło się to adopcją Majora.
Taki był "szczęśliwy" z wybiegu jaki mu urządziłam kilka dni po przywiezieniu do domu:
Jednak wraz z upływem czasu nabierał zaufania - i takie obrazki stały się normą:
Gdy wyprowadziłam się z rodzinnego domu uznałam, że czas na towarzysza dla Majora. Tak stałam się posiadaczką pięknego Lestera:
Major jednak nie podzielał mojego zdania o Lesterze i zamiast braterskiej miłości rozgorzała wojna na zębiszcza, po której było konieczne podleczenie obu stworów. W związku z tą sytuacją, zdecydowałam się na oddanie Lestera do adopcji, zamieszkał u Uli we Wrocławiu do końca swoich dni.
[Edit 31.03.2017
Major zmarł rok temu, na początku lutego 2016 po krótkiej i wyniszczającej chorobie. Pod koniec stycznia zaczął chudnąć, kilka dni później przestał jeść, pić, siusiać i pokładał się w klatce. Usg wykazało zmiany w nerkach - na jednej torbiele, druga rozdęta wskutek zatkania moczowodu kamieniem. Niestety nie wybudził się po ratującej życie operacji usunięcia nerki...
Przeżył ze mną studia, ślub, ciążę i 3 przeprowadzki. Na zawsze zajął szczególne miejsce w moim sercu...]
W międzyczasie przeprowadziłam kilka spotkań towarzyskich Majora z innymi samcami - niestety każdego z nich atakował. Zdecydowałam się na kastrację, aby móc połączyć go z samiczką. Wybór padł na Olesię, wtedy w hodowli Mała Finezja. W listopadzie 2011 Olesia zamieszkała z nami. Zmarła 1.08.2015 po krótkiej, lecz ciężkiej chorobie - miała usunięte oko, ząb oraz infekcję antybiotykoopornym szczepem E.Coli w układzie oddechowym. Terapia agresywnym antybiotykiem przynosiła rezultaty, lecz na trzeci dzień poddały się jelita - Olesię zabiło prawdopodobnie masywne wzdęcie spowodowane wyjałowieniem układu pokarmowego...
Zdjęcia:
Na długi czas zapanował spokój w stadzie okazjonalnie dołączały do nich tymczasowiczki:
Od 2 tygodni w stadzie pojawiła się Gryzelda - świnka z Leszna (tymczasowe imię Jagódka). Była u mnie na tymczasie, urodziła młode, przeszła zabieg usunięcia ropnia sutka... i po tym wszystkim nie byłam w stanie jej oddać Wiele w swoim krótkim życiu przeszła - sterylizację, usuwanie ropni, zębów, chorobę nerek... Gdy po kilkumiesięcznym karmieniu strzykawką zaczęła w końcu sama jeść, pokonało ją zapalenie płuc. Odeszła za TM 30,03,2015.
Mieszkała z nami także Amiga, mała świnka urodzona w andrzejki 2013. Świneczka miała zdecydowanie kiepski start - urodziła się jako najmniejsza z rodzeństwa, z deformacją miednicy i tylnych łapek. Nie chodziła na nich, prawdopodobnie nie miała w nich czucia. Mimo tego nieźle sobie radziła, tuptała sobie po swojemu na przednich łapkach, jadła, przybierała na wadze.
Wymagała wielu zabiegów higienicznych, ponieważ nie radziła sobie z myciem tylnej połowy ciałka. Odgryzła sobie również palec na jednej z łapek, stąd niebieski bandaż na niektórych zdjęciach. Maleńka przeżyła z nami 9 wspaniałych miesięcy i odeszła z nieznanych przyczyn pod koniec sierpnia 2014, tuż po naszym powrocie z wakacji...
Edit. 31.03.2017
Po śmierci Olesi Major zaczął popadać w depresję, zatem poszukiwaliśmy mu żony na cito. Tak oto do stada dołączyła Koko z nieistniejącej już hodowli Hillstone, na emeryturze hodowlanej po wydaniu dwóch miotów. To najdziwniejsza świnia jaką miałam - nieufna, bojaźliwa, a przy tym agresywna w stosunku do samic. Majora zaakceptowała, ale miłości nie było. Raczej traktowała biednego zakochańca jak mebel Towarzyszyła mu do ostatnich dni, od śmierci Majora mieszka sama.
Sombra w 2018 zamieszkał w nowym domu, z kolegą.
Koko kilka dni temu trafiła do stada Dzimy - nie mam sił, nie nam czasu żeby się nią odpowiednio zająć, a przede wszystkim - nie udało mi się dobrać jej towarzyszki. U mnie siedziała w klatce sama, zrobiła się spasła i osowiała. Miała wikt, opierunek i opiekę medyczną - to wszystko. Wierzę, że na stare lata trafiła w końcu gdzieś, gdzie będzie szczęśliwą świnią w swej świńskiej naturze!
Tym samym po świnkach została mi pusta klatka, ale serce już nigdy nie będzie puste!
-----------------------------------------------------------------------
Mieliśmy temat na poprzednim forum, rzadko odwiedzany, ale zawsze. Miała być jedna świnka, w tej chwili posiadamy trójświń i "świnie okazjonalne". Jestem żywym dowodem na to, że świnkomaniactwo wciąga!
Edit. 31.03.2017
Obecnie stado zupełnie zmieniło kształt - Koko niemal rok po śmierci Majora mieszkała zupełnie sama (nie licząc świń tymczasowych). Około września 2016 zawitał u mnie Sombra znaleziony na śmietniku, z przerośniętymi i połamanymi zębami. Zachowaniem bardzo przypomina Majora, jest ufny i miziasty, ma nawet podobny pyszczek i podobnie gada. Myślę, że jego pojawienie się było znakiem, że powinnam się nadal zajmować świniami (a miałam myśli, że Koko będzie tą ostatnią). Przymierzałam się do jego kastracji, ale niedawno udało się go bez problemu połączyć z jednym z tymczasów - Walentym. Historia Walentego tutaj: http://www.forum.swinkimorskie.eu/viewt ... =11&t=7421 . Panowie żyją ze sobą jak starzy dobrzy kumple!
Koko nadal mieszka sama, ale nie wydaje się żeby potrzebowała towarzystwa. Często nawet nie reaguje na kwikanie chłopaków. Będę jeszcze próbować ją łączyć z inną samicą jak trafi się okazja, ale nie wróżę powodzenia tej misji.
Poniżej historia wszystkich moich świń, którą prowadzę trochę dla czytelników, ale bardziej dla siebie. Żeby o żadnej nie zapomnieć!
Zaczęło się na początku grudnia 2010 roku - wtedy za TM odszedł mój Gejuś. Mieszkał sam w klatce 60, jadł Vitapol, suchy chleb, trawę zbieraną pod blokiem - mimo to przeżył szczęśliwie około 5 lat. Jego zdjęć mam kilka, w tym jedno które było długo moim avatarem na forum
Śmierć Gejusia zbiegła się w czasie z moim podłączeniem do internetu, zaczęłam więc szukać informacji o świńskich chorobach w sieci. Tak trafiłam najpierw na Nowe Świnkowe Forum, następnie na Caviarnię - zakończyło się to adopcją Majora.
Taki był "szczęśliwy" z wybiegu jaki mu urządziłam kilka dni po przywiezieniu do domu:
Jednak wraz z upływem czasu nabierał zaufania - i takie obrazki stały się normą:
Gdy wyprowadziłam się z rodzinnego domu uznałam, że czas na towarzysza dla Majora. Tak stałam się posiadaczką pięknego Lestera:
Major jednak nie podzielał mojego zdania o Lesterze i zamiast braterskiej miłości rozgorzała wojna na zębiszcza, po której było konieczne podleczenie obu stworów. W związku z tą sytuacją, zdecydowałam się na oddanie Lestera do adopcji, zamieszkał u Uli we Wrocławiu do końca swoich dni.
[Edit 31.03.2017
Major zmarł rok temu, na początku lutego 2016 po krótkiej i wyniszczającej chorobie. Pod koniec stycznia zaczął chudnąć, kilka dni później przestał jeść, pić, siusiać i pokładał się w klatce. Usg wykazało zmiany w nerkach - na jednej torbiele, druga rozdęta wskutek zatkania moczowodu kamieniem. Niestety nie wybudził się po ratującej życie operacji usunięcia nerki...
Przeżył ze mną studia, ślub, ciążę i 3 przeprowadzki. Na zawsze zajął szczególne miejsce w moim sercu...]
W międzyczasie przeprowadziłam kilka spotkań towarzyskich Majora z innymi samcami - niestety każdego z nich atakował. Zdecydowałam się na kastrację, aby móc połączyć go z samiczką. Wybór padł na Olesię, wtedy w hodowli Mała Finezja. W listopadzie 2011 Olesia zamieszkała z nami. Zmarła 1.08.2015 po krótkiej, lecz ciężkiej chorobie - miała usunięte oko, ząb oraz infekcję antybiotykoopornym szczepem E.Coli w układzie oddechowym. Terapia agresywnym antybiotykiem przynosiła rezultaty, lecz na trzeci dzień poddały się jelita - Olesię zabiło prawdopodobnie masywne wzdęcie spowodowane wyjałowieniem układu pokarmowego...
Zdjęcia:
Na długi czas zapanował spokój w stadzie okazjonalnie dołączały do nich tymczasowiczki:
Od 2 tygodni w stadzie pojawiła się Gryzelda - świnka z Leszna (tymczasowe imię Jagódka). Była u mnie na tymczasie, urodziła młode, przeszła zabieg usunięcia ropnia sutka... i po tym wszystkim nie byłam w stanie jej oddać Wiele w swoim krótkim życiu przeszła - sterylizację, usuwanie ropni, zębów, chorobę nerek... Gdy po kilkumiesięcznym karmieniu strzykawką zaczęła w końcu sama jeść, pokonało ją zapalenie płuc. Odeszła za TM 30,03,2015.
Mieszkała z nami także Amiga, mała świnka urodzona w andrzejki 2013. Świneczka miała zdecydowanie kiepski start - urodziła się jako najmniejsza z rodzeństwa, z deformacją miednicy i tylnych łapek. Nie chodziła na nich, prawdopodobnie nie miała w nich czucia. Mimo tego nieźle sobie radziła, tuptała sobie po swojemu na przednich łapkach, jadła, przybierała na wadze.
Wymagała wielu zabiegów higienicznych, ponieważ nie radziła sobie z myciem tylnej połowy ciałka. Odgryzła sobie również palec na jednej z łapek, stąd niebieski bandaż na niektórych zdjęciach. Maleńka przeżyła z nami 9 wspaniałych miesięcy i odeszła z nieznanych przyczyn pod koniec sierpnia 2014, tuż po naszym powrocie z wakacji...
Edit. 31.03.2017
Po śmierci Olesi Major zaczął popadać w depresję, zatem poszukiwaliśmy mu żony na cito. Tak oto do stada dołączyła Koko z nieistniejącej już hodowli Hillstone, na emeryturze hodowlanej po wydaniu dwóch miotów. To najdziwniejsza świnia jaką miałam - nieufna, bojaźliwa, a przy tym agresywna w stosunku do samic. Majora zaakceptowała, ale miłości nie było. Raczej traktowała biednego zakochańca jak mebel Towarzyszyła mu do ostatnich dni, od śmierci Majora mieszka sama.