Szynszuś
: 13 gru 2013, 14:15
5 lat temu byłam w Galerii Dominikańskiej we Wrocławiu i jak zwykle przy okazji weszłam do mieszczącego się tam wtedy sklepu zoologicznego.
Oczywiście poszłam pooglądać świnki morskie. Miały tam duże terrarium za szybą. Ku mojemu zdziwieniu, w sianku leżała dopiero co urodzona mała świneczka oblizywana przez mamusię. Była taka malutka i cała mokra. Przestraszyłam się, że zaraz inne świnki zdepczą to maleństwo, a może urodzą się następne. Szybko powiadomiłam personel. Zabrali ostrożnie mamusię i małą świneczkę do osobnej klatki.
Świnki towarzyszą mi od dzieciństwa. Po śmierci Chrumola myślałam, że już nie wezmę kolejnej świnki. A tu takie niesamowite zdarzenie mi się przytrafiło. Widziałam narodziny świnki. Po paru tygodniach stwierdziłam, że to był znak dla mnie abym zajęła się kolejną świnką. Przyznaje, że miałam dylemat czy wziąć świnkę, czy szynszyla. Poszłam na kompromis ze sobą i zaopiekowałam się knurkiem o imieniu Szynszyl
Zdrobniale Szynszuś, Szynszu, Szynuś
Był moim przyjacielem i przytulasem w trudnym dla mnie okresie życiowym. Udało się wszystko przetrwać i nastały słoneczne dni.
Uwielbiał spać pod moim łóżkiem. Budził mnie rano wariackimi sprintami i BAM jak nie zdążył wyhamowac przed przeszkodą. Miał dużo swobody. Przez większość czasu hodowany w kuwecie bez klatki. W dzień grzecznie siedział w domku, wieczorami i nocą buszował
Od roku, odkąd mój synek zaczął raczkować, ze wzgledów bezpieczeństwa zamykany w klatce na dzień. Jaśko ma teraz półtora roku i umie mówić pięknie Szynszu. Dziś rano podszedł do miejsca gdzie stała klatka z Szynszem i powiedział: "Szynszu, nie ma, Szynszu nie ma..."
Wczoraj zmarł mój Szynszu.
Myślałam cały czas, że wydobrzeje. Cieszyłam się z każdego zwiększonego grama na wadze
Dziś jadę go pochować na działce.
Napisałam posta ku pamięci Szynsza. Jak mi się uda to zamieszczę kilka zdjęć z naszej życiowej przygody...
Oczywiście poszłam pooglądać świnki morskie. Miały tam duże terrarium za szybą. Ku mojemu zdziwieniu, w sianku leżała dopiero co urodzona mała świneczka oblizywana przez mamusię. Była taka malutka i cała mokra. Przestraszyłam się, że zaraz inne świnki zdepczą to maleństwo, a może urodzą się następne. Szybko powiadomiłam personel. Zabrali ostrożnie mamusię i małą świneczkę do osobnej klatki.



Był moim przyjacielem i przytulasem w trudnym dla mnie okresie życiowym. Udało się wszystko przetrwać i nastały słoneczne dni.
Uwielbiał spać pod moim łóżkiem. Budził mnie rano wariackimi sprintami i BAM jak nie zdążył wyhamowac przed przeszkodą. Miał dużo swobody. Przez większość czasu hodowany w kuwecie bez klatki. W dzień grzecznie siedział w domku, wieczorami i nocą buszował

Od roku, odkąd mój synek zaczął raczkować, ze wzgledów bezpieczeństwa zamykany w klatce na dzień. Jaśko ma teraz półtora roku i umie mówić pięknie Szynszu. Dziś rano podszedł do miejsca gdzie stała klatka z Szynszem i powiedział: "Szynszu, nie ma, Szynszu nie ma..."
Wczoraj zmarł mój Szynszu.


Dziś jadę go pochować na działce.
Napisałam posta ku pamięci Szynsza. Jak mi się uda to zamieszczę kilka zdjęć z naszej życiowej przygody...