Joker
: 11 gru 2013, 20:12
Dziś mija już 9 miesięcy odkąd nie ma ze mną Jotka.. w związku z tym chciałam zostawić choć mały ślad po moim kochanym uśmieszku na 'nowej Caviarni'.. Moja gwiazda marca...
Część osób może nas pamięta, część pewnie nawet nie kojarzy, ale jakoś tak..
I pomyśleć, że jeszcze rok temu głowiłam się jak mogłabym wyjechać na kilka dni na święta i zostawić tego schorowanego malucha pod czyjąś opieką.. Na szczęście święta jednak spędziliśmy razem, ostatnie..
Jot chorował, ostatnie 7 miesięcy jego życia to całkiem częste wizyty u weterynarza, ciągle coś.. złośliwy nowotwór, z którym dał radę, wyjałowienie po antybiotykach i grzybica układu pokarmowego, niepracująca trzustka... Mimo to był moim kochanym, wiecznie uśmiechniętym przytulakiem.. niewiniątko, które zawsze jak coś przeskrobało patrzyło wzrokiem mówiącym 'co złego to nie ja..'
Długo bałam się tego momentu, że go stracę.. a wszystko stało się nagle, w momencie, gdy wydawało się, że wychodzimy na prostą, że może być tylko lepiej.. jeszcze koło 18 biegał sobie po kuchni prosząc o coś dobrego, jak wychodziłam jadł w najlepsze sianko.. jak wróciłam koło 3 już go ni było.. tak niespodziewanie, że nadal nie mogę w to uwierzyć..
Nadal strasznie tu pusto bez niego
Ale na pewno biega teraz szczęśliwy za TM, uśmiechnięty jak zawsze... i nic go nie boli..


Część osób może nas pamięta, część pewnie nawet nie kojarzy, ale jakoś tak..
I pomyśleć, że jeszcze rok temu głowiłam się jak mogłabym wyjechać na kilka dni na święta i zostawić tego schorowanego malucha pod czyjąś opieką.. Na szczęście święta jednak spędziliśmy razem, ostatnie..
Jot chorował, ostatnie 7 miesięcy jego życia to całkiem częste wizyty u weterynarza, ciągle coś.. złośliwy nowotwór, z którym dał radę, wyjałowienie po antybiotykach i grzybica układu pokarmowego, niepracująca trzustka... Mimo to był moim kochanym, wiecznie uśmiechniętym przytulakiem.. niewiniątko, które zawsze jak coś przeskrobało patrzyło wzrokiem mówiącym 'co złego to nie ja..'

Długo bałam się tego momentu, że go stracę.. a wszystko stało się nagle, w momencie, gdy wydawało się, że wychodzimy na prostą, że może być tylko lepiej.. jeszcze koło 18 biegał sobie po kuchni prosząc o coś dobrego, jak wychodziłam jadł w najlepsze sianko.. jak wróciłam koło 3 już go ni było.. tak niespodziewanie, że nadal nie mogę w to uwierzyć..
Nadal strasznie tu pusto bez niego
