To Rysiu zapoczątkował naszą miłość do świnek, dla Rysia kupiliśmy kolejną świnkę. Później szukając informacji o świnkach natrafiliśmy na SPŚM, skąd adoptowaliśmy kolejne świnki i z którym się "związaliśmy" już na dłużej...
Rysiu zaczął chudnąć w kwietniu 2012 roku... Poszliśmy do weterynarza, jednak nie potrafił zdiagnozować co jest śwince. Leczyliśmy go na oślep ponad dwa miesiące... O dwa miesiące za długo

W końcu pojechaliśmy z nim do Warszawy, gdzie okazało się, że ma torbiel tarczycy... Niestety oprócz torbieli tarczycy ma też ogromną anemię... I tak zaczęło się nasze jeżdżenie do Warszawy - wszystko aby go uratować... Anemia niestety się pogłębiała mimo leków, w końcu Rysiu został poddany transfuzji krwi. Po niej nastąpiła delikatna poprawa... Nie było już na co czekać... Podjęliśmy decyzję o operacji torbieli tarczycy... Albo Rysiu umrze na stole operacyjnym, albo za tydzień dwa wykończy go anemia...
Rysiu był dzielny. Przeżył. Zaczęły poprawiać mu się wyniki krwi, już było prawie dobrze, kiedy do akcji wkroczyły nerki... Mocznik za wysoki.. I znów anemia zaczęła się pogłębiać... Walczyliśmy dalej... Wyjazdy do Warszawy, codzienne zastrzyki i kroplówki...
Rysio zmarł na moich rękach w pociągu relacji Warszawa - Poznań 22 grudnia 2012... Wracał ze mną do domu... Na święta...
Rysiu... Minęło już 10 miesięcy odkąd Ciebie z nami nie ma... A ja nie potrafię się z tym pogodzić...
Kocham Cię mój mały różowy nosku i strasznie tęsknię

Byłeś moim największym szczęściem...




