Kod: Zaznacz cały
Hej, z góry dziękuję za wszelką pomoc. Bardzo o nią proszę, bo już naprawdę nie wiem, co robić.
Kiedy chłopcy juz troche otrzasneli sie, staram sie ich połączyc w sposoby czesto rekomendowane na różnych stronach internetowych - zamianę klatek, łączeniu na neutralnym terenie, pełnym smakołyków, nieingerowanie w ich kłótnie, a wspólna klatka tylko na wymytym terenie, z wymienionym jedzonkiem i upranymi zabawkami. Tak też zrobilam. Po kilkuu godzinach przepychanek, gwałcenia, furkania, zostawiania śladu i innych własciwym świnkom zachowaniach hierarchia została okreslona - czarny Olek został przywódcą stadka, a trójkolorowy Adrian nie bez żalu, ale został mu podległy.
Chłopcy przez krótką chwilę mieszkali w ,,setcę'' (wiem, że to za mała klatka, ale chłopcy byli jeszcze mali, a miejsce wybrane jedynie tymczasowo) do momentu, az zamówiłam dwa wybiegi dla mniejsszych gryzoni, połączyłam je, ziemię zabiezpieczyłam podkłądami higienicznymi, kocami, vetbetami, wstawiłam pojnik, miski, hamaczek, tunek, norki... Czyli mieli miękko, ciepło i wszechstronnie. Olek, ktory stał sie wowczas bardziej terytorialna swinką , czasami gwałcił Adriana, nie był on zadowolony, ale jakos to znosił. Raz sie trochę bardziej pokłócili, Olek mimo upływu czasu cały czas wymuszał (za kazdym razem skutecznie) pierwszeństwo, ale ich relacje z czasem ulegały poprawie. Było coraz lepiej - do tego stopnia, że rozważałam trzeciego prosiaczka, tym razem juz adoptowanego.
Niespodziewanie 18 czerwca Olek bardzo zachorował. W nocy wraz ze świnkimbratem jeszcze biegali wesoło po moim łózku (oczywiscie pod nadzorem), a rano Olek dostał ostrej i gwałtownej biegunki. Przeszukalam klatce w poszukiwaniu poszlaki, co mogłoby ja wywołać, ale bez skutku. Oczywiście wyprałam wszystkie rzeczy, Olek został na dużym wybiegu, a Adrian trafił do mniejszej klatki. Jeszcze tego samego dnia trafił do pani doktor Sulimy ze Szczecina (wspaniała weterynarka, serdecznie polecam w razie problemów wszystkim osobom z zachodniopomorskiego!), dostał leki. itd. Nie sądziłam, ze świnkę uda się uratować, byo bardzo źle, na szczęście wieprzek cudem z tego wyszedł. Adrian siedział w klatce na czas najgorszego okresu choroby i rekowalescencji. W tym czasei druga świnka szalała - nauczyła się yskakiwac z wybegu, wbiegała na meble, próbował włamać się do klatki, a jak tylko czuł zapach Adriana - na rzeczach, na których siedział, nawet na moich ubraniach - specyficznie ,,furkał'' i ,,kręcił dupką'' jak przy dominacji. Kiedy widział go gdzieś, a my trzymałyssmy go na rekach potrafił ugryźć do krwi byle tylko go puscic do kolegi.W dodatku Olek cały czas płakał. W trosce o obie świnki - strach przed ewentualną kontuzją Olka i niepokój Adriana zamieniłam im klatki. Adrian spokojnie biegał po wybiegu, Olek gryzł w kraty, płakal i domagał się wyjęcia z klatki (choć większość czasu spędzał, biegając pod nadzorem w pokoju), lecz przede wszystkim piszczał jak tylko usłyszał adriana. Dalej wykazywał zachowania terytorialne. Tymczasem Adrian, nawet gdy czuł się już troszkę lepiej wolal nasze towarzystwo od Olka - jak tylko go slyszał przytulal sie do nas albo gdzieś chował.
W koncu doszło do połączenia świnek - na początku nie było latwo, Olek gonił Adriana i starał się go zdominować, ale w koncu puszczone wolno po pokoju zaczęły się dogadywać. Tego samego dnia wróciły do posprzątej klatki-wybiegu. W nocy slyszałam ich drobne przepychanki, ale nic się nie działo. Po drugiej nocy zauwazyłam jednak skaleczenia na obu swinkach - Olek mial niewielka rankę po zębach pod dziurką w nosku, a Adrian dość długą i głęboką ranę od powieki aż do czubka glowy. Rozdzieliłam swinki i dałam im od siebie odetchnąć. Niestety, zarówno wczoraj, jak i dzisiaj próby połączenia prosiaków spalily na panewce - Olek jak tylko czuje albo slyszy Adriana krzyczy, biega, szuka go, wskakuje na meble. Jednak kiedy dopusci sie ich furka, gwałci itd. Adrian juz tego nie wytrzymuje : staje bokiem z podniesionym łebkiem i gryzie. Dzis wdali się w powazna bójkę, choc na szczescie ucierpiałam głównie ja.
Przepraszam, że ta wiadomosc jest az tak dluga, ale chcialam w pelni nakreslic te sytuacje. Dodam, że chłopcy są niekastrowani (moze to poprawiloby sytuacje). Wczesniej jedli JR FARM bezzbożową, teraz mzienilam im jedzonko na versele lage complete, a z ziół ,,nie byle badyle'', czasem zjadaja pojedyncze smaczni: suszone korzenia mniszka, rumianek, melise, miete, liscie truskawki i porzeczki. Naprawdę nie wiem już, co robić Proszę bardzo o pomoc!