Rzadko się zdarza, żeby świnka od razu znalazła się w tym smutnym dziale.
Nawet zdjęcia nie mamy...
Spinka, śliczna, ruda samiczka, dwu-trzyletnia, jest typową ofiarą ludzkiego zaniedbania i lenistwa połączonych z brakiem wiedzy i współczucia.
Przyniesiono ją w ubiegłym tygodniu, podobno drugi dzień nie jadła, była wzdęta i obolała. kiedy okazało się, że w badaniach wyszedł kamień w pęcherzu, państwo od razu zapytali o koszt eutanazji. Nie pomogły przekonywania, że świnka po podaniu leków ożywiła się i ładnie je, została w lecznicy wraz z oświadczeniem o zrzeczeniu na naszą rzecz.
Po dwóch dniach poczuła się gorzej, konieczny był 7.10 zabieg na cito, podczas którego okazało się również ropomacicze, więc zakres operacji był znacznie większy, niż się spodziewano. Niestety, dzisiaj w nocy świnka odeszła.
Dr Agata napisała, że na sekcji wyszła stłuszczona wątroba, żołądek i całe jelito ślepe w nadżerkach, które lada moment mogły sperforować. Czyli zwierzę nie jadło, nie wiadomo, jak długo.
Czyli - świnka w domu, wśród ludzi - głodowała, miała wrzody, musiało ją strasznie i długo boleć. Odejście było ulgą.
Strasznie smutny jest los zwierzęcia, którym nikt się nie zajmuje, nie zastanawia się, w jakiej jest kondycji, nie idzie do weterynarza, kiedy coś się dzieje, tylko czeka na stan prawie agonalny.
A wystarczyło przecież dawać siano, dużo siana, dbać, żeby zawsze było, sprawdzać, czy jest...
Oczywiście, jesteśmy od opiekowania się porzuconymi zwierzętami, ale czy koniecznie musimy płacić za ludzką głupotę i bezduszność?
Bo trwającego tygodnie bólu tej małej świnki nikt nie wynagrodzi.
