Bardzo dziękuję wszystkim za kciuki

Chyba wyszłam na panikarę...Ale od początku...
Przed 3 w nocy obudził mnie Frugo (nigdy o tej porze mnie nie budził...), usłyszałam, że dziewczyny kłócą się o miejsce pod półką i Nuteczka piszczy (tak jakby Nala ją gryzła...). Wstałam i chciałam wziąć Nutkę na ręce ale nie chciała wejść. Później zobaczyłam, że ona nie może a nie nie chce wejść...Wzięłam ją na ręce a ona leciała na prawą stronę

I miała tak bardzo wykrzywioną główkę

Siedziała u mnie na kolanach i podgryzała bo chciała iść do Nali. Dałam jej jedzenie to na szczęście zjadła, po włożeniu do klatki ledwo szła ale jadła siano i chodziła cały czas za Nalą. Położyłam się do łóżka i modliłam się żeby ranek jak najszybciej nadszedł. Oczywiście nockę miałam już z głowy i nie spałam...Jak wstałam po 6 zobaczyć jak Nutka to już normalnie chodziła. Miała obniżone tylko delikatnie prawe uszko ale krzyczała o jedzenie i chodziła normalnie. Poszłam więc na dwie godziny do pracy a później się zerwałam i pojechałam z dziewczynami do Szczecina. Generalnie ciężko "coś" stwierdzić na zwierzęciu, które nie wykazuje żadnych objawów w momencie badania...Źrenice reagowały prawidłowo na światło, Nutka też prawidłowo reagowała na bodźce, apetyt ma, bobki i siku ok. W morfologi (i tutaj pani doktor bardzo pochwaliła Nutkę

Panika była tylko na dźwięk maszynki a samego ukłucia Nucia nie poczuła

) wyszły tylko podwyższone leukocyty. Według pani dr to skręcenie raczej było spowodowane delikatnym zapaleniem ucha dlatego po 3 godzinach Nutka już normalnie chodziła. Dostała antybiotyk na tydzień, przeciwzapalny na 4 dni i obserwujemy.
Tak sobie myślę, że gdyby mnie Frugo nie obudził to wcale bym nie wiedziała, że coś Nutce było...Rano zachowywała się całkiem normalnie...
Nala też pojechała dla towarzystwa. Cysta nie zniknęła ale nie rośnie, wyłysienia też już zarosły. Dziewczyny jakoś muszę odchudzić
