To prawda. U nas Otonia ma już 4,5 roku, a przecież przed chwilą ją odbierałam taką malutką od Taty Mańki na Okęciu...
Góry zimą to była moja wielka miłość jeszcze w czasach panieńskich, jeździłam na ogół sama. Trasy proste, ale wspomnienia na całe życie. Nie mogłam się oderwać, pamiętam kiedyś ostatniego dnia pobytu (niedziela, ostatni dzień przed powrotem do pracy, czyli zerowy margines czasowy), pociąg miałam jakoś po południu dopiero, więc oczywiście jeszcze trzeba w góry. Wpadłam na pomysł małej przebieżki z Małej Łąki do Strążyskiej Ścieżką nad Reglami. Wyjątkowo piękna była pogoda, na Hali Małej Łąki zaczęłam pstrykać aparatem i się napawać, wyruszam spokojnie do Strążyskiej, ludzi masa, śniegu masa, zryty, patrzę, a tu godzina stanowczo niepokojąca. Włączyłam turbo dopalanie, wręcz na czworakach lecę przez tą kaszę pod górę (tam jest dosyć ostro pod górę przez moment), jakiś facet woła "A gdzie się pani tak spieszy?" a ja mu całkowicie poważnie "Na pociąg!" Kurtyna. (zdążyłam
)