Wciąż myślę o Alvinku. Zawsze miałam słabość do chorowitków, kocham je całym sercem i wkładam całe serce w odratowanie ich. Każda moja świnka, każde moje zwierze jest po przejściach.
Agatka odebrana z innego domku, grzybek.
Aishka problemy ze skórą, właśnie na leczeniu.
Duda charczący, z polipami i chorym błędnikiem.
Albert pododermatitis, kaszak, problemy z jądrami i odkładaniem kału (kał zalega mu w worku i powoduje ból, dziennie trzeba go czyścić).
Alf świnka demon, wyrwane paznokcie, obciachany na garnek, strachliwy, gryzący i traktowany przez dzieci jak zabawka.
Alvin [*] złamana łapka, pogryzione plecy, wypadający penis.
Mopsik [*] zapalenie płuc, chore nerki, serduszko. Przerośnięte paznokcie i ząbki. Zapalenie spojówek.
Szczurek Benjamin [*] niewidomy, z lecącym płynem z oczu. Cały wydrapany i nieakceptowany przez szczury. Blizna na bliźnie.
Szczurzyca Tośka gryziona i odrzucana przez stado.
Dlaczego, gdy jest już dobrze, gdy czują miłość i że są bezpieczne tak po prostu odchodzą? Tak jakby całe swoje życie czekały na odrobinę miłości, a gdy ją dostają nic więcej im do szczęścia nie potrzeba. Po prostu odchodzą.
Mam wrażenie, że Alvin chorował na serce. Zauważyłam u niego lekkie plumkanie przez nosek przy głaskaniu, pytałam tutaj na forum, ale powiedziano mi, że niektóre świnki tak reagują właśnie i że jest to normalne. Alvin przecież jak opamiętał się był okazem zdrowia, nie miał chorych płuc, oskrzeli - badaliśmy i chodziliśmy na kontrole, monitorowaliśmy penisa, ząbki i plecki. Weterynarz również stwierdził, że ten dźwięk to cicha radość, żadnych szmerów i objawów chorego serduszka, nic typu chodzące boczki, pocharkiwanie przy spaniu. Nic. Jeszcze ostatniego dnia tak bardzo biegał, tak bardzo się cieszył i wskakiwał na Alfika. Odszedł będąc szczęśliwym, zasnął w ukochanej, ciepłej norce. Miał rozciągnięte tylne nóżki jakby właśnie się słodko wylegiwał... Wmawiam sobie, że był szczęśliwy i że nie bolało go.
Alvinek spoczywa w ogródku, zaraz obok Mopsika. Zasadziliśmy tam kwiaty i nigdy o nich nie zapomnimy.
Dzisiaj przy kolejnej wizycie w zoologu pękło mi serce, zdecydowałam się na przygarnięcie siostry naszej szczurzej pieszczoty. Podczas wizyty w zoologu oczywiście musiałam wypatrzeć chorą szczurzycę. Mała nie ma oka i jest na leczeniu bo ma pusty oczodół z raną. Malutka jeszcze niedawno miała oczko, lekko podpuchnięte, najwyraźniej pękło i straciła je. Cierpi, rana jest w takim miejscu, że ciężko będzie zaleczyć bez zaszycia powiek. Trzymajcie proszę kciuki, dajemy z siebie wszystko.
Za moment rozściele łóżko i puszczę dziewczyny więc porobię więcej zdjęć.
