Dropsio, pomyłka, przepraszam
Zrobiłam dzisiaj ciasteczka. Wrzuciłam do nich siemię lniane, pietruszkę suszoną (kupiłam 5kg a moje prośki nie chcą jeść), mieszankę warzywną, troszkę karmy którą lubią (dla lepszego smaku), płatki owsiane, suszoną aronię, płatki nagietka i hibiskusa. Karmę, mieszankę warzywną i pietruszkę troszkę zmieliłam, po czym wymieszałam z resztą składników i z odrobiną wody. Uformowałam ciasteczka tak jak w filmiku w pierwszym poście i suszyłam w temperaturze 75 stopni przez około 4 godziny. Teraz jednak zastanawiam się, czy czasem nie za krótko... jedno ciasteczko jeszcze na ciepło rozpołowiłam i było w środku lekko wilgotne. A myślę że dziewczyny będą jadły jedno ciasteczko na dzień. Następnym razem dla 100% pewności zostawię je w piekarniku na dłużej.
Moje spostrzeżenia... ciasteczka jeszcze ciepłe są bardzo kruche, dlatego najlepiej zostawić je na kratce/ruszcie (na tym je piekłam) do całkowitego wysuszenia i odparowania, bo przy przekładaniu mogą się w rękach łatwo pokruszyć. Na zimno są już bardziej zbite i trwałe. Świnkom nawet smakują. Nie zjadły całego ciasteczka na raz (dwie dziewuchy dwumiesięczne) ale jak się do niego dorwały to aż im się uszy trzęsły. Następnym razem zrobię ciasteczka w kilku smakach, żeby im się nie znudziło, gdy co dzień będą jadły to samo. No i będą troszkę mniejsze
Ogólnie pomysł bardzo fajny i najlepsze że bez mąki i zlepiaczy w stylu miodu, karmelu czy jajka

A przy okazji można wykorzystać to, co nam zostało - pokruszone resztki granulatu, nie zjedzone resztki musli (zawsze wyrzucałam to, co świnki zostawiły, teraz będę zbierać na ciasteczka), lub po prostu coś co świnkom nie zasmakowało a szkoda nam wyrzucić

Polecam
