Ok mam laptopa to mogę zdać relację bo z telefonu to nienawidzę pisać postów...
Moje zdrowie takie, że od dzisiaj jestem na antybiotyku... Więc nie będę więcej komentować;p
Co do Nutki. Bardzo długo wczoraj zabawiłyśmy w gabinecie. I w sumie nic nie wyszło. Wyniki ma jeszcze lepsze niż miała ostatnio. Dr Kasia powiedziała, że Nucia już dawno nie miała tak pięknych wyników. Ona od września miała cały czas podniesione białe krwinki na poziomie pomiędzy 26 a ponad 30 tys. A teraz ma 18 tys.

Tak na prawdę nie wiemy co wtedy jej tak podnosiło bo żadne inne badania nic nie wykazały. Teraz też nic nie zmieniałam więc nie mam pojęcia. Najważniejsze, że spadły bo już się bałam, że może jakiś chłoniak
Wyniki wątrobowe ma pośrodku normy (w grudniu były w górnych granicach), nerkowe też ładne a tego się bałam bo czasami Nutka dziwnie śmierdzi. Mi to przypominało zapach grzyba albo co gorsza mocznika

Ale ten zapach nie jest ani z pyska ani z bobków tylko tak jakby spod przednich łap/brzucha (bo obwąchałam ją całą:) ). Rzadkie bobki poszły na rozmaz pod kątem kandydozy ale dr Kasia mówi to samo co ja - raczej tego nie ma bo zapach nie pasuje a właściwie jego brak. Wyniki prawdopodobnie w sobotę albo poniedziałek.
USG - oprócz zwłóknienia wątroby wszystko ładnie. Ale te zmiany wynikają z wieku bo parametry biochemiczne piękne. Nerki ładne, żadnych guzów itd. A tych guzów też trochę się obawiałam.
W sumie dalej do końca nie wiemy co jej jest. Dr Kasia twierdzi, że biegunka jest efektem złej diety. A te problemy z jedzeniem raczej są związane z zapaleniem okołowierzchołkowym bo w pyszczku nic nie widać (oczywiście nie ogłupiali ją wziewką bo po co... Ta rana, którą miała ostatnio na pewno już się zagoiła). Przez tydzień będziemy Nutkę kłuć oxywetem żeby antybiotyk fajnie działał w obrębie kości (na razie była na bactrimie ale to bardziej na brzuszek było).
O bobkach na razie nie będę pisała coby nie zapeszyć ale jak wychodziłam dwie godziny temu do pracy to miały odpowiedni kształt
Teraz mam dwie mało jedzące świnie bo Tola też z nami pojechała na korektę. Dzisiaj jest 4 tygodnie od ostatniej a ona maksymalnie 6 tygodni wytrzymuje więc skorzystaliśmy z okazji żeby co tydzień nie jeździć tyle kilometrów... Dr Krzysztof jak ją wyciągał z transportera to się śmiał i mówił "chodź Tolunia do wujka"

Bo w sumie ona tak często do niego jeździ, że traktuje już jak swojego futrzaka:) U niej nie było jeszcze ani ran ani mocno przerośniętych zębów. Do skorygowania były siekacze bo w niedzielę połamał się górny lewy... Ale generalnie ok i dość szybko poszło.