Tupot małych stóp... W jednym "łiii..." zawiera się wszystko: irytacja, obrażony majestat, żądanie, politowanie, niesmak, łaskawe przyzwolenie,ślad zadowolenia i cała gama innych emocji - a ty człowieku domyślaj się, o co chodzi - jakoś niewyraźnie się robi na widok tych niewinnych minek...
Obawiam się nie tylko samego zabiegu, ale też o stan Ai po. Na chwilę obecną jest w dobrej kondycji, więc mam nadzieję, że tu nie będzie komplikacji (chociaż stres jest, bo wiadomo - różnie bywa). Kwestia hormonów po zabiegu też jest istotna. Nie wiem jak to jest u świnek po całkowitym usunięciu tarczycy, ale sama jestem po terapii radiojodem w grudniu i od tamtej pory sampoczucie to masakra. W grudniu, 3 tygodnie po, niedoczynność, w styczniu znowu nadczynność, teraz kokretna niedoczynność z całym dobrodziejstwem inwentarza (senność, dodatkowe kg, sucha skóra, brak energii itd.). I nie wiadomo kiedy nastąpi stabilizacja. Dlatego martwi mnie jak to wygląda u świnek. Podobno czasem nie trzeba uzupełniać hormonów w tabletkach, chociaż nie wiem na jakiej zasadzie tak miałoby być. Nie było kiedy pogadać o tym z wetem, bo wyniki i zabieg uzfadnialiśmy telefonicznie. Zabieg i tak trzeba przeprowadzić, ale mam nadzieję, że dzisiejsza wizyta rozwieje nasze wątpliwości.
Właśnie wróciłyśmy. Ai miała dwie zmiany w związku z czym usunięto jej tarczycę i węzeł chłonny. Próbki poszły na badania histopatologiczne. Wyniki powinny być za 10 dni, czyli przy zdjęciu szwów powinnyśmy już coś wiedzieć. Ai, jak na świnkę po zabiegu i godzinnej podróży, czuje się całkiem nieźle. Przyzwyczaiłam się, że świnki w takiej sytuacji ledwo chodzą, a Ai dziarsko obiegła pokój i popędziła do klatki. Tam się napiła zaglądnęła do miseczki, ustawiła zbyt nachalny komitet powitalny i poszła się położyć.