Kromkowe aniołki [*] Havciu....
Moderator: pastuszek
- jadziulka
- Posty: 400
- Rejestracja: 09 lip 2013, 7:35
- Miejscowość: Lubin
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: Ryszard 01.01.10 - 22.12.12 Franciszek 27.05.12 - 15.03.
Widok odchodzącej świnki to strasznie smutny widok, mocno sie go pamięta.
- Skiti
- Posty: 1132
- Rejestracja: 07 lip 2013, 21:14
- Miejscowość: Grudziądz
- Lokalizacja: Grudziądz (kuj-pom)
- Kontakt:
Re: Ryszard 01.01.10 - 22.12.12 Franciszek 27.05.12 - 15.03.
Rysiu odszedł na moich rękach tak jak Franio na rękach Mariusza...
Re: Ryszard 01.01.10 - 22.12.12 Franciszek 27.05.12 - 15.03.
Franuś...
To zdjęcie mam cały czas przed oczami, siedzę i ryczę i takiego właśnie go widzę... Takiego jak do nas trafił.... Wczoraj musiałam pożegnać Frania na zawsze o 2 w nocy i od 8 do 22 z uśmiechem obsługiwać klientów... To było straszne... A najgorsze było to, że nawet nie mogłam nikomu powiedzieć jak to bardzo boli... Przecież nikt by nie zrozumiał... Przecież to tylko gryzoń... A dla mnie to był mój synek... mój mały Franuś, Frankoczini, Franulek, Niańkuś... moje małe serduszko...

Ja nie potrafię zrozumieć dlaczego odszedł. Co się stało i nikt nie potrafi odpowiedzieć mi na to pytanie.... On był z nami tak krótko.... miał rok i 9 miesięcy.... Z nami był o miesiąc krócej.... Wzięliśmy go jak miał 21 dni... Był taki maleńki... Baliśmy się o niego bo tak malutko ważył... Był taki kruchy...
Tak niewiele zdążył przeżyć a tak wiele mógł... Franuś był najradośniejszy ze wszystkich prosiaków jakie mam. Najżwawszy, wszędzie było go pełno... Rozpierała go energia... Nawet na rękach nie miał czasu spokojnie posiedzieć. Choć zdarzały się momenty w których chciał się przytulić i się przytulał...









Pięknie potrafił wyciągać swoje małe czarne stópki... Moje kochane łapeczki... takie malutkie i takie śliczne... wszystko w nim było idealne ten siwy pysiulek... te czarne stópeczki...

Franciszek uwielbiał jednak przede wszystkim biegać - biegał po całym mieszkaniu na jak my to nazywaliśmy "wysokich nóżkach", taki dumny, taki pośpieszny, wszędzie chciał być w tej jednej chwili...
Jak leżałam na podłodze i się uczyłam jak Franiu biegał albo czytałam książkę to wskakiwał mi na plecy, przybiegał do mnie... kręcił się koło mnie, sprawdzał co robię...
Franuś był taki kochany... Jak był malutki nauczyłam go, że ma mi dawać buziaczka w usta i dawał... Nauczył się też że z klatki na pieszczotki albo na bieganie nie był wyciągany na siłę tylko podstawiałam mu ręce i na nie wskakiwał...
Był bardzo mądry. Czasem miał taki uśmiechnięty pysiulek ale najczęściej był poważny i miał takie śliczne oczy i takie piękne błyszczące futerko... I ten jego płomyczek na główce....
Nie umiem się pogodzić z tym wszystkim...
Siedzę i ryczę, bo mogę. Nareszcie mogę po prostu patrzeć na jego zdjęcia i ryczeć.








Pobiegł do Rysia... Jak już wiedziałam, że to koniec przytulił się do mnie tak mocno, a ja go prosiłam, żeby do niego jeszcze nie szedł, że to jeszcze nie czas... podniósł na chwilę ten swój słodki mały pysiulek spojrzał się na mnie i wtulił jeszcze mocniej...
Później już oddałam go na ręce Mariuszowi... bo po prostu nie mogłam...



Już nigdy więcej go nie przytulę... Nigdy więcej nie da mi buziaka... Nie wskoczy w biegu na moje kolana, nie położy się na chwilę i nie pobiegnie dalej... Nie poczuję nigdy więcej już ciepła jego małego ciałka... bicia jego małego serduszka...








Żegnaj mój mały kwiatuszku... Zawsze będę Cię kochała... Zawsze.
To zdjęcie mam cały czas przed oczami, siedzę i ryczę i takiego właśnie go widzę... Takiego jak do nas trafił.... Wczoraj musiałam pożegnać Frania na zawsze o 2 w nocy i od 8 do 22 z uśmiechem obsługiwać klientów... To było straszne... A najgorsze było to, że nawet nie mogłam nikomu powiedzieć jak to bardzo boli... Przecież nikt by nie zrozumiał... Przecież to tylko gryzoń... A dla mnie to był mój synek... mój mały Franuś, Frankoczini, Franulek, Niańkuś... moje małe serduszko...

Ja nie potrafię zrozumieć dlaczego odszedł. Co się stało i nikt nie potrafi odpowiedzieć mi na to pytanie.... On był z nami tak krótko.... miał rok i 9 miesięcy.... Z nami był o miesiąc krócej.... Wzięliśmy go jak miał 21 dni... Był taki maleńki... Baliśmy się o niego bo tak malutko ważył... Był taki kruchy...
Tak niewiele zdążył przeżyć a tak wiele mógł... Franuś był najradośniejszy ze wszystkich prosiaków jakie mam. Najżwawszy, wszędzie było go pełno... Rozpierała go energia... Nawet na rękach nie miał czasu spokojnie posiedzieć. Choć zdarzały się momenty w których chciał się przytulić i się przytulał...









Pięknie potrafił wyciągać swoje małe czarne stópki... Moje kochane łapeczki... takie malutkie i takie śliczne... wszystko w nim było idealne ten siwy pysiulek... te czarne stópeczki...

Franciszek uwielbiał jednak przede wszystkim biegać - biegał po całym mieszkaniu na jak my to nazywaliśmy "wysokich nóżkach", taki dumny, taki pośpieszny, wszędzie chciał być w tej jednej chwili...
Jak leżałam na podłodze i się uczyłam jak Franiu biegał albo czytałam książkę to wskakiwał mi na plecy, przybiegał do mnie... kręcił się koło mnie, sprawdzał co robię...
Franuś był taki kochany... Jak był malutki nauczyłam go, że ma mi dawać buziaczka w usta i dawał... Nauczył się też że z klatki na pieszczotki albo na bieganie nie był wyciągany na siłę tylko podstawiałam mu ręce i na nie wskakiwał...
Był bardzo mądry. Czasem miał taki uśmiechnięty pysiulek ale najczęściej był poważny i miał takie śliczne oczy i takie piękne błyszczące futerko... I ten jego płomyczek na główce....
Nie umiem się pogodzić z tym wszystkim...
Siedzę i ryczę, bo mogę. Nareszcie mogę po prostu patrzeć na jego zdjęcia i ryczeć.








Pobiegł do Rysia... Jak już wiedziałam, że to koniec przytulił się do mnie tak mocno, a ja go prosiłam, żeby do niego jeszcze nie szedł, że to jeszcze nie czas... podniósł na chwilę ten swój słodki mały pysiulek spojrzał się na mnie i wtulił jeszcze mocniej...
Później już oddałam go na ręce Mariuszowi... bo po prostu nie mogłam...



Już nigdy więcej go nie przytulę... Nigdy więcej nie da mi buziaka... Nie wskoczy w biegu na moje kolana, nie położy się na chwilę i nie pobiegnie dalej... Nie poczuję nigdy więcej już ciepła jego małego ciałka... bicia jego małego serduszka...








Żegnaj mój mały kwiatuszku... Zawsze będę Cię kochała... Zawsze.
-
- Posty: 432
- Rejestracja: 08 lip 2013, 7:46
- Miejscowość: okolice Gliwic
- Kontakt:
Re: Ryszard 01.01.10 - 22.12.12 Franciszek 27.05.12 - 15.03.
Marta tak Mi przykro
Ja i wszyscy tutaj forumowicze doskonale Cie rozumiemy ze Franio to nie tylko gryzoń. Powiem Ci że ja swoje świnki również traktuję jak dzieci, czasem czuję że osoby dookoła Mnie nie rozumieją tej miłości do świnek, ale ja nie zwracam na to uwagi ważne jest dla Mnie co ja myślę i czuję.Dla Frania 


Re: Ryszard 01.01.10 - 22.12.12 Franciszek 27.05.12 - 15.03.
Marto, niecałe dwa lata to krótko, ale dla Frania to był wspaniały czas - obdarzyliście go miłością i niczego mu nie brakowało. Nie myśl, że nic dla niego nie zrobiliście, bo daliście mu bardzo wiele. I on na pewno o tym wiedział.
Małe czarne słoneczko
Małe czarne słoneczko

-
- Posty: 438
- Rejestracja: 08 lip 2013, 19:51
- Miejscowość: Gdynia
- Lokalizacja: Gdynia
- Kontakt:
Re: Ryszard 01.01.10 - 22.12.12 Franciszek 27.05.12 - 15.03.
Bardzo mi przykro
Dla Frania

Dla Frania
