O matko myślałam, że już nie będzie mojego wątku po takim czasie.
Przyszłam popatrzeć co w innych wątkach ale skoro jeszcze tu jesteśmy to napiszę co się działo u nas. Niestety nic dobrego.
Jakiś czas po Oryginale i Chucku odszedł też mój wymarzony czarny tan Feliksik.. W moje urodziny w zeszłym roku czyli 08.08. Rami a chwilę późnej Cyryl..
Z sekcji zwłok Chucka dowiedziała się że to zatrucie, niestety czekałam na wyniki miesiąc i zdarzył jeszcze w tym czasie odejść właśnie Feliks. Do AKW w Poznaniu nigdy więcej nie pójdę, lekarz która brała Chucka na sekcje widziała, że zależy mi na czasie i że mam w domu jeszcze duże stado ale miała to w du.. jak widać.
Rami miał sekcję robioną na uczelni dzięki znajomością mojej przyjaciółki, niestety nic konkretnego nie wyszło, miał zalane jelita wodą ale czemu? Jak? Tego nie wiadomo. On ogólnie był zdrowy jak się kładłam spać było ok, jak wstałam to okazało się, że czeka na mnie naprawdę niezapomniana niespodzianka urodzinowa..
Cyryl dostał znów udaru, to też było w sierpniu, wyciągnęłam go z tego tak jak rok wczesniej (kiedy jechał do mnie z przystankiem w Warszawie) udało się go uratować, niestety kilka dni później przeprowadzałam się i mimo zabezpieczenia go i wiezienia opatulonego wieczorkiem do nowego mieszkania żeby uniknąć przegrzania w aucie to obniżona odporność sprawiła, że dostał zapalenia płuc. Leki nie pomagały, odszedł w ciągu 2 dni. Tak straciłam drugą moją puchatą chmurkę ;(
W ten sposób straciłam połowę stada.. Został mi samotny Tasiek który do tej pory mieszkał z Ramim i czterech panów razem czyli Gery, Czarny, Wiewiórek i Hot. Bardzo było mi źle z tym, że Tasiek jest sam ale jednocześnie nie potrafiłam wziąć kolejnej świnki po tym co się wydarzyło, sama byłam w głębokiej depresji, dużo rzeczy trafiło we mnie na raz, przeprowadzałam się, bo rozstałam z mężem, moja wielka miłość sprzed małżeństwa która dużo mi obiecała okazała się największym dupkiem jakiego nosi ten świat a małżeństwo w sumie rozpadło, bo po 3 latach od śmierci dziecka nie umiałam sobie z tym poradzić, na to wszystko odchodzące świnie jedna za drugą, ciągle urlopy w pracy przez to i mnożące się problemy finansowe kiedy zostałam sama. Na nowego domownika był się chyba nie zdecydowała nigdy gdyby nie to, że mam cudownych przyjaciół hodowców i tak Magda (hodowla MyLove) znów mnie obdarowała świnią wiedząc co się dzieje i dołączył do nas Devil My Cry MyLove czyli serio najcudowniejsze dziecko (chociaż takim kochanym chłopcem jak Oryginał nikt nigdy nie będzie) które dogadało się z Tasieńkiem odrazu i nie było nawet łączenia tylko zamieszkali razem i już <3
I tak obecne stado liczy 6ciu panów.
Co u kotów? Mirmił został ze mną, Morta wziął Darek, od tygodnia Mort jest znów u mnie a na Darka brak mi słów i nie chcę nawet rozwijać tego tematu.
Ja składając to wszystko wylądowałam z silną depresją i stanami lękowymi na L4 na którym byłam ostatnie pół roku. Moja psychiatra chciała nawet mnie skierować do szpitala ale przez zwierzęta nie zgodziłam się. Teraz muszę się ogarnąć na nowo. Myślę nad przeprowadzką do Gdańska, bo w Poznaniu nic mnie już nie trzyma a tam mam parę osób dzięki którym staję powoli na nogi i łatwiej by mi było mieć ich blisko, tylko boję się takiej dużej akcji przeprowadzkowej.
No to chyba tyle co u mnie i trochę to usprawiedliwia moją nieobecność. Postaram się zrobić jakieś aktualne zdjęcia w najbliższym czasie i napisać coś o nastrojach w stadzie wtedy a u nas jak zawsze burzliwie niestety.
A teraz się okaże czy ktoś nas jeszcze pamięta