Sama nie potrafię uwierzyć, to się stało tak nagle... Tak bardzo boli, że nie było mnie przy Nim. Wciąż mam nadzieję, że gdy wrócę do domu On tam będzie czekał, domagał się głaskania, krzyczał o świeżą trawę... Nie mieści mi się to w głowie.
Razem z rodzicami stwierdziliśmy, że damy sobie czas na zastanowienie się, co dalej. Bardzo bałam się o Cośka, że będzie osowiały, że będzie tęsknił, bo wiedziałam jak oboje reagowali na chwilową rozłąkę gdy zabierałam gdzieś kolegę z klatki obok.
Jednak Cosiek "rozkwitł". Owszem, jest spokojniejszy, jednak zrobił ogromne postępy jeśli chodzi o "oswajanie się". Kiedy ktoś wchodzi do pokoju wisi na kratkach, a nie ucieka w kąt jak kiedyś. Wciąż niezbyt pewnie, jednak co raz częściej podchodzi do ręki i czeka, aż zacznie się go głaskać. Teraz codziennie widzę go popcornującego czy leżącego plackiem na widoku, co w jego przypadku wcześniej się nie zdarzało. Nie wiem co mam o tym sądzić, ale wygląda na to że samemu radzi sobie całkiem nieźle. Nie ma szans żebym brała go ze sobą do Wro, a nie chcę zostawiać rodzicom dwóch świń - musiałabym go oddać. Nie wiem czy to dobry pomysł wysyłać go gdzieś dalej z jego charakterem. Jest u nas już ponad 2 lata a wciąż nie jest do końca oswojony, zmiana otoczenia byłaby dla niego pewnie olbrzymim stresem. Nie wiem co mam robić
![Nie wiem :idontknow:](./images/smilies/idontknow2.gif)