Dzima doskonale Cię rozumiem. Ja najgorzej zniosłam śmierć Toli. Albo dlatego, że sama nie odeszła tylko musiałam ją uspać albo dlatego, że długo chorowała, wszystko pod nią podporządkowałam a jeszcze przed śmiercią się namęczyła zabiegiem Wzięcie pod opiekę zwierzaka wiąże się później z cierpieniem kiedy odejdzie. Nam jest bardzo ciężko ale trzeba pamiętać, że miały u nas cudowne życie i opiekę na jaką zasłużyły
Sztanga nieźle przypakowała
Trzymam kciuki za Koko i Chimerę
Po Grawie przez krótki czas myślałam, że mi już wszystko jedno. Pamiętam, jak wyjeżdżałam na kilka dni na konferencję i na pytanie córki (też zresztą świadczące o paranoi), co będzie jak w tym czasie któraś umrze, całkiem spokojnie i najzupełniej serio odpowiedziałam "pochowajcie". Ale już miesiąc później się przekonałam, że nadal boli, kiedy nam Murga umarła. Ech.......
Koko ma się dobrze. Wybieramy się na korektę jej "kła" bo krzywo się ściera przez brak zęba.
Wzdęcia ustały, wydzielina z nosa też, ale tutaj ostrożnie bo czasami jeszcze kichnie.
Chimera dostaje jeszcze hepaxan. potem powtórka krwi.
Furia ok. jedynie przywitała się z nożyczkami.
Sztanga przekroczyła 1,7kg
Chimera korzysta z poduszeczek pod głowę. Ślicznie się na nich układa
Tutaj akurat podniosła łepek w momencie odgłosu aparatu
Maniek i jego "wygodna" pozycja do spania
Dziś w chlewie królowała kukurydza. Wszystkie jadły, moje stado oraz Blanka, Czesio, Ogryzek z Portkiem i Plastelina. Po prostu kukurydziane szaleństwo.