Nic nowszego nie mam, może je dziś pomolestuję, bo mam jutro egzamin z EKG, więc trzeba milion innych rzeczy zrobić zamiast nauki
Dziś rano, jak wróciłam z zielonych zakupów z TŻ, poszłam świństwu zieleninkę wrzucić i patrzę, że Tango znowu próbuje zrobić noc poślubną Bruni w dzień. I stoję przy tej klatcę i mówię "no Brunia chapnij go, no ugryź" [w domyśle żeby się odczepił], a TŻ z kuchni "ej, Ty te świnie hodujesz na walki? są w ogóle walki świń?"
edit. ostatnio świństwa śmierdziały świństwem, a Marek miał koło kupra bizony, więc poczyniłam krok ku znienawidzeniu mnie przez świnie i urządziłam kąpiel
Marek i Mikrus zachowywali się jak w spa, zrelaksowani, rozluźnieni - aż za bardzo bo 4 boby wypłynęły do wanny. Marek dodatkowo strzyżenie dzielnie zniósł.
Brunka wiele nie protestowała, ale na suszarkę nie chciała się namówić. W wannie okazała się, że ma doskonałą figurę. Po raz kolejny Tango okazał się ciapą i dudusiem, próbował uciekać z wanny, mimo damy przy swoim boku. Po wejściu do klatki kiedy próbował powąchać Brunie ona zaczęła do niego głośno gadać [idę o zakład, że powiedziała "ale jesteś miękka buła w praniu"] i się odczepił. generalnie Brunka odważniejsza nieco, zobaczymy co będzie jak wyschnie.
