Niestety w sobote opuscil nas Ryan.
Mial straszny niedobor kosci, ktory dal sie we wznaki po korekcie zebow. Narkoza strasznie go dobila. Jego nozki zaczely sie kruszyc I jakas infekcja sie dostala do kosci. Ryan strasznie cierpial pomimo, ze codziennie jezdzilam z nim na zastrzyki przeciwbolowe. Po konsultacji z kilkoma wetami postanowilam, ze nie moge pozwolic mu tak cierpiec I Ryan pobiegl do Lewisa, ktorego niedawno stracilismy.
Ryan byl swinkiem wyjatkowym, moim pierwszym...wszystkie inne swinki byly "dla niego"...straszna wredota, ale dogadal sie z kazda moja swinka. Ryan to byl swinek wolno biegajacy po calym domu...jak mylam naczynia to wspinal mi sie po nogach I robil kocie oczy ze shreka, potem delikatnie lizal mi stopy albo sciagal skarpetki...jak nadal nie reagowalam to zaczynal grysc...potrafil zabrac to jedzenie, schowac I przyjsc po nastepne. Byl strasznie przebiegly...niesamowity. Strasznie sie przywiazal do Lewisa I jak ten odszedl Ryan zrobil sie smutny. Po ok 2 miesiacach sie strasznie rozchorowal...
Tuz przed koncem Ryan sie do mnie przytulil...jakby wiedzial...
W domu jest strasznie cicho bez tych dwoch najwiekszych wredot...
Ryan zostal pochowany zaraz obok Lewisa...on strasznie przezyl jego smierc I juz sa razem w tym oto miejscu
Ostatnio zmieniony 13 mar 2017, 13:13 przez ANYA, łącznie zmieniany 1 raz.