Nie odzywałam się niestety długo na forum z powodu braku czasu. Klasa maturalna pochłonęła mnie totalnie.
Jednak postanowiłam napisać parę słów chociaż dziś, kiedyś już trochę się otrząsnęłam...
Jeszcze wczoraj rano, gdy wychodziłam do szkoły, z Gabrysiem było wszystko w porządku. Koło 7:00 tradycyjnie dostał porcję karmy, sianka, świeżą wodę, kawałek marchewki i ogórka, za którego od razu się zabrał. Gdy wróciłam do domu o godzinie 14:30 już go nie było... Leżał na brzuszku na swoim polarowym posłanku, z otwartymi oczkami i gdyby nie to, że się nie ruszał i nie reagował na mój głos i przyjście, pomyślałabym, że sobie odpoczywa. Niestety...
W ostatnim czasie prosiaczek faktycznie troszkę schudł (ważył w granicach 900g), ale cały czas normalnie jadł i zachowywał się jak zawsze. Nie zauważyłam niczego niepokojącego i nie reagowałam. Nie poszłam z nim do weterynarza także po jego śmierci. Nie wiem, co było przyczyną, ale przyjęłam wersję, że zmarł ze starości. Mam tylko nadzieję, że nie cierpiał...
Dziś rano pochowałam go wraz z jego ulubionym kocykiem, pieskiem, na którym lubił leżeć (jest na wcześniejszych zdjęciach w tym temacie) i zdjęciem w ogródku mojej babci, obok mojego królika.
Gabrysiu, brykaj szczęśliwie za Tęczowym Mostem...
