Przeżyliśmy miesiąc bez weterynarza, szok

.
Matyldzia kontrolę krwi miała, wątroba się poprawiła się na szczęście, ale przy okazji postanowiłam przebadać resztę. Fisiąg teraz ma złe wyniki wątroby, nie aż tak jak poprzedniczki, ale bierzemy Heparegen. Fisiąg nie chciała krwi oddać, skóra jak u słonia, trzy łapki pokłute, coś tam wyduszone. Na szczęście starczyło, ale nasza wet wykończona psychicznie

. Melci coś wymacała, chyba kaszak. Obserwujemy. No i czekamy na wyniki kupek, które dowiozłam za trzecim podejściem, ale to już inna historia. Może jakimś cudem nie będzie już tam kokcydiów.

Mąż w końcu się szykuje do przeprowadzki

.
Smutno nam bez Misiaczka... strasznie smutno i trudno... i ciągle boli... Choć mam w sercu miejsce na kolejną świnkę to ta dziura pozostanie na zawsze...