Strona 35 z 70

Re: Tosia Kruszynka, Lomi i Margaret

: 12 lis 2018, 0:10
autor: Gorgofone
Wczoraj pojechaliśmy do Kajmana podciąć zęby. Okazało się, że mimo że byliśmy ok. 2 tygodni temu, jeden z trzonowców przebił język na wylot. Zyzia dostała maść, umówiliśmy się na kolejną wizytę w środę wieczorem. Z powodu postępujących problemów z wagą, zdecydowaliśmy się na pobranie krwi na profil tarczycowy. Wyniki we wtorek.
Dzisiaj rano odkryłam, że Zyzia ma problemy z chodzeniem: nie mogła stanąć na tylnych nogach. Z okazji obchodów Dnia Niepodległości pojechaliśmy z mężem na strzelnicę, wróciliśmy po 3 godzinach, by odkryć, że Zyzia nadal leży tak, jak ją zostawiliśmy. Przez ten cały czas była na ITK, ale mimo że jadła, to nawet nie zmieniła pozycji.
Wsadziłam ją w śpiworek i przez kilka godzin miałam na kolanach, karmiąc Ziętkiem. Graliśmy z mężem w Monopol, kiedy poczułam, że coś mi spływa po nogach: jakby Zyzia zwymiotowała wodą. Wytarłam ją i widząc, że jej się nudzi, położyłam ją na podkładach rozłożonych w salonie do biegania dla niej (wczoraj wieczorem podjęła próbę opuszczenia ich i skierowania się do balii z ITK, ale po kilku kółkach dała za wygraną i wróciła na podkłady). Odpoczywała tak chwilę, a kiedy do niej podeszłam, okazało się, że leży w kałuży wody, którą zwymiotowała. Mąż wziął ją na kolana. To kojarzyło nam się już wyraźnie z objawami neurologicznymi, podjęliśmy więc decyzję, że jutro ją uśpimy. Ponieważ Kajman jest jutro zamknięty, skontaktowałam się z Kropcią i umówiliśmy się w jej lecznicy.
Chwilę później Zyzia dostała ataku: próbowała wymiotować i piszczała, a po chwili drgawki wyginały ją już w odwrotną stronę. Przypomniałam sobie, że niedaleko nas jest gabinet 24/7. Zadzwoniłam i powiedziałam, że zaraz przyjeżdżamy ze świnką morską do uśpienia.
Wzięliśmy ze sobą całą jej dokumentację, żeby pokazać, że zwierzę jest schorowane i pomysł z uśpieniem nie jest moją zachcianką.
Od telefonu do wejścia do kliniki minęło może 20 minut. Przez ten cały czas Zyzia miała takie ataki, jakie widziałam niedawno u szczura z nieoperacyjnym guzem przysadki. Weterynarz spojrzała na nią i potwierdziła, że zwierzę ma objawy neurologiczne.
Dopełniliśmy formalności. Zyzia dostała zastrzyk uspokajający, a my zostaliśmy wyproszeni z gabinetu. Po ok. 10 minutach pani weterynarz zaprosiła nas do siebie i powiedziała, że Zyzia walczyła do końca. Że nie poddawała się lekom.
Nie żałuję decyzji. Żałuję, że musiała doświadczyć takiego bólu i porażenia, że wyglądała, jakby ktoś ją wyłamywał w odwrotną stronę.
Mieliśmy wieczorem iść na koncert orkiestry symfonicznej, ale zostaliśmy w domu. Nie wiem, jakbyśmy zareagowali, gdybyśmy wrócili z koncertu i zastali ją w kałuży wymiocin piszczącą i z głową wygiętą tak, że niemal dotykała karku.
Waga 416 g.
Nasza dzielna bohaterka.

Re: Tosia Kruszynka, Lomi i Margaret

: 12 lis 2018, 0:22
autor: porcella
Okropna historia, współczuję bardzo...

Re: Tosia Kruszynka, Lomi i Margaret

: 12 lis 2018, 0:32
autor: Gorgofone
Zwierzęta niestety odchodzą w bólu i cierpieniu. To ostatnie zdjęcie Zyzi, zrobione jakąś godzinę przed atakiem:Obrazek

Re: Tosia Kruszynka, Lomi i Margaret

: 12 lis 2018, 1:37
autor: Afi
Bardzo mi przykro :sadness:

Re: Tosia Kruszynka, Lomi i Margaret

: 12 lis 2018, 7:05
autor: Mamazuczka
Bardzo smutna historia :( Jedyne co koi ból to chyba to, że teraz już się nie męczy :cry:
:swieca:

Re: Tosia Kruszynka, Lomi i Margaret

: 12 lis 2018, 7:42
autor: Kropcia
Tulę mocno. Pamiętaj, że jak chcesz to jestem do dyspozycji. Dziś cały dzień, jutro po 18.30.

Re: Tosia Kruszynka, Lomi i Margaret

: 12 lis 2018, 8:47
autor: Gorgofone
Bardzo Wam wszystkim dziękuję.
Na szczęście nie planowaliśmy tego i mamy grafik, który pozwoli nam odwrócić myśli od tego: dzisiaj obiad u teściów, jutro teatr (mój mieszkający w Anglii brat przyleciał i spędzimy razem chwilę).
oczywiście gdzieś tam z tyłu głowy jest myśl, czy nie zrobiłam tego za wcześnie (może jakieś leki by pomogły), a może za późno (gdybym wiedziała, co się stanie, uśpiłabym ją w sobotę, by jej tego oszczędzić)...
Sterylizujemy Hootie w asapie. Póki była Zyzia, to jakoś wpływała na nie pozytywnie. Ale dziewczyny bardzo słabo się dogadują. Wierzę, że to nieco zmieni zachowanie Hootie, chociaż to Sułtanka wg mnie ponosi sporą część winy. Poza tym, już jakiś czas temu ustaliliśmy, że po odejściu Zyzi będziemy rozglądać się za samczykiem, bo znamy kilka stad typu harem, które dobrze współżyją.

Re: Tosia Kruszynka, Lomi i Margaret

: 12 lis 2018, 8:52
autor: sosnowa
Tak się pisze, ale ja naprawdę współ-czuję. Dwa tygodnie temu to przerabiałam. Drastyczne inaczej, ale też. I tak jak piszą dziewczyny. Już nie cierpi.
Harem polecam.

Re: Tosia Kruszynka, Lomi i Margaret

: 12 lis 2018, 9:05
autor: Gorgofone
Bardzo mi przykro. Gdybyśmy mogli tylko współ-czuć te najcudowniejsze chwile...

Re: Tosia Kruszynka, Lomi i Margaret

: 12 lis 2018, 9:08
autor: Chryzantem
najgorsze jest chyba to, kiedy obserwujesz jak zwierzę cierpi i wiesz, że to już koniec, mimo że nadzieja nadal się tli...
walczyła dzielnie, tyle czasu ile ukradła dla siebie to naprawdę godne podziwu. :candle: