Strona 329 z 362

Re: Golępachy i giglacze czyli historia (nie)całkiem normaln

: 16 lip 2019, 8:41
autor: Siula
Misia jak była najbardziej biegająca tak jest :lol:, a reszta leży jak leżała :lol: a Mela sobie śmiga między nimi i gada cały czas :love:

Re: Golępachy i giglacze czyli historia (nie)całkiem normaln

: 16 lip 2019, 10:36
autor: martuś
Przegapiło mnie doświnienie...
Super, że Mela już przyjechała. Słodka mała kruszynka :love: Dobrze, że łączenie bez problemu :ok:

Re: Golępachy i giglacze czyli historia (nie)całkiem normaln

: 17 lip 2019, 10:00
autor: dortezka
Siula pisze: Obrazek
nie wiem czemu, ale uwielbiam widok biegnącej świnki
(może dlatego, że wtedy podnoszą te brzuchy i łaputki widać :szczerbaty: )

Śliczna nowa lokatorka :buzki:

Re: Golępachy i giglacze czyli historia (nie)całkiem normaln

: 17 lip 2019, 21:52
autor: joanna ch
oj jakie maleństwo gibkie :love: a niedługo spaślaczek będzie :szczerbaty:

Re: Golępachy i giglacze czyli historia (nie)całkiem normaln

: 27 lip 2019, 20:46
autor: Siula
Dawno nas nie było, a Melcia rośnie i coraz śmielej sobie poczyna. Nauczyła się wychodzić z klatki i biega za Misią jak ogonek. Ludzi jeszcze się troszkę boi, ale jak dają coś pysznego to z ręki weźmie.
Za nami ciężki tydzień...
Zaczęło się już w poprzedni czwartek,18.07 - byliśmy z Matyldzią dokończyć usg bo wcześniej była zgazowana i nie było wszystkiego widać. Okazało się ,że nie widać cysty. która wcześniej była i miała 2,5 cm :shock: . Pękła albo co :think: za jakiś czas powtórka usg,żeby sprawdzić.
Poniedziałek 22.07 Misia do pobrania krwi na tarczycę, wcześniej morfologia i biochemia wyszła ok, ale Misiek nam dalej chudł (wyniki były ok tzn. niski poziom hormonu, ale w normie- może to być początek niedoczynności). jeszcze kupki do badania, potem może rtg zębów i powtórka usg jak dalej tak będzie z wagą. W tej chwili 840 g tylko, zawsze było koło 1 kg .
W poniedziałek przy okazji zabraliśmy też Kokosa ponieważ mi się nie podobał- od 2 dni łaził w wypchanymi polikami i rzucało mu dupką, jakiś słabszy był- worki policzkowe ok, ale lekkie szmery w oskrzelach- antybiotyk 6 dni plus lek na nerki na 2 tygodnie.
Wieczorem z Kokosem było już bardzo źle-byliśmy pewni ,że nie przeżyje do rana. Widać Chomiki mają kilka żyć i jeszcze nie wybiera się za TM. Po kilku dniach trochę lepiej przynajmniej sam chętnie je i dobrze , bo to straszne dokarmiać takie maleństwo 46 g już tylko ma i posiwiał dziadunio Kokos nam. Walczymy więc i podsuwamy smakołyki.
Czwartek 25.07 wróciliśmy z pracy i znaleźliśmy ślady krwi w klatce- przegląd pyszczków i tyłków. Tym razem Fisiąg. Więc dziś w sobotę wet, usg - guz prawdopodobnie na macicy, jednolity, macica rozpulchniona. Leki przeciwzapalne, antybiotyk i w razie mocnego krwawienia zastrzyki - steryd i cyclonamine. We wtorek kontrola, jak nie będzie lepiej to tniemy jak najszybciej.
Pytam się - co jeszcze wymyślą te zwierzaki- my naprawdę od bardzo dawna nie mamy dłuższej przerwy w wyprawach do weta niż 2 tygodnie :roll:
Potrzebuję już urlopu... czekam na niego... Od 5 sierpnia mam i mamy/mieliśmy jechać w góry, już mnie to nie cieszy to na co czekam od dawna, nie wiem jak będzie z tym wyjazdem, zobaczymy, jeszcze tydzień.
Poza tym była sesja do kalendarza, dziewczyny uciekały z planu zdjęciowego lub obracały się tyłkami a tak chciałam mieć wszystkie 4 na zdjęciu. :lol: Wstawię jakieś foty, ale już nie dziś.

Re: Golępachy i giglacze czyli historia (nie)całkiem normaln

: 27 lip 2019, 21:06
autor: Asita
No nie Siula, tyle zmartwień na raz... Ja przyznam Ci się szczerze, że czasami mam dość takich ciągłych wizyt u weta, jestem tym po prostu zmęczona...i to ciągłe zamartwianie się jeszcze bardziej osłabia.. I zamiast cieszyć się z obecności zwierzaka w rodzinie, to my się tylko ciągle martwimy, a to, co nas cieszy, to choć 1 miesiąc bez jakiejś rewelacji i wizyty u weta... A poza tym tylko każdego dnia: "uff, dziś nic się nie wydarzyło"...
Smutne to. Ja w tym roku nawet nie planowałam żadnych wakacji. Mig bardzo chciał jechać gdzieś chociaż na 3 dni. Ale ja nie mam z kim zostawić Homera...

Trzymam kciuki za zdrówko świniołków i jednak za ten wyjazd w góry też trzymam kciuki :fingerscrossed:

Ale z innej beczki a zarazem na temat: Mela jest świetna, wygląda na małego łobuziaka :lol:

Re: Golępachy i giglacze czyli historia (nie)całkiem normaln

: 27 lip 2019, 21:52
autor: Dzima
Czekam na was (świnie), bądźcie zdrowe i przyjeżdżajcie, ile można chorować? :roll:
:levitation:

Re: Golępachy i giglacze czyli historia (nie)całkiem normaln

: 30 lip 2019, 8:27
autor: dortezka
kciukam aby ten urlop się jednak udał.. Duzi potrzebują wypoczynku by mieć na to wszystko siłę..

właśnie dlatego tak trudno mi się było zdecydować po odejściu poprzedniego stada na kolejne świnki i gdyby nie namowy M to bym się nie zdecydowała.. właśnie ten ciągły stres, strach i wizyty u weta.. bez auta w zimie..

Re: Golępachy i giglacze czyli historia (nie)całkiem normaln

: 30 lip 2019, 8:36
autor: martuś
Stado ma nie chorować! Duzi muszą jechać w góry i odpocząć! :fingerscrossed: :fingerscrossed:

PS to niestety jest minus posiadania zwierząt. Ciągłe zamartwianie i stres czy niczego nie przeoczyliśmy, chęć żeby były z nami jak najdłużej :( Ale radość z obcowania z nimi jest dużo większa i wynagradza nam to wszystko ;) Ja nie potrafiłabym z tego zrezygnować...

Re: Golępachy i giglacze czyli historia (nie)całkiem normaln

: 30 lip 2019, 13:37
autor: Asita
My chyba mamy za dużo empatii w sobie, że się tak okrutnie zamartwiamy. Ale ja np nie żałowałam przez minutę, że wzięłam Homera, chociaż jest naprawdę ciężko chwilami i do tego koszty są nieporównywalne... Ale on jest częścią naszej rodziny i tyle.
Mam nadzieję Siula, że chociaż kilka dni uda Wam się odpocząć :)