Nie miałam siły wczoraj pisać. Pożegnaliśmy wczoraj Behemotha

Nie zareagował na leki, z każdą godziną było coraz gorzej, więc nie mogłam postąpić inaczej. On był u nas tylko niecałe 4 miesiące, a czuję się tak, jakby był od zawsze. Dziś go skremowaliśmy i wrócił do domu. Będzie w stał ze Slayerkiem. Baby dalej wyciszone, robią porządki w kojcu - poprzestawiane legowiska, zmiany miejscówek do spania itp. Ale dziś jest lepiej niż było w czwartek i wczoraj.
Teraz zajmiemy się Truflą i kastracją (tylko portfel muszę znów napełnić...), a potem zobaczymy, co dalej.