Dokładnie to Cezariusz, a dla nas Czarek

Znamy się od niedzieli. W niedzielę też połączyłam ich bez problemów. Czarek jest strasznie fajnym stworzonkiem. Bardzo dzielnie zniósł podróż, początkowo był trochę zdezorientowany, ale udało się to załatwić ogórkiem. Nadal się poznajemy, ale bardzo mnie cieszy, że tak szybko dogadał się z nową kobietą. Apetyt też mu dopisuje, jeszcze nie znalazłam czegoś co Czarkowi by nie smakowało. Wczoraj zrobiliśmy też postęp w poznawaniu się z nową Duża bo będąc na wybiegu do mnie podbiegł. Mam jeszcze trochę do ogarnięcia aby życie nowego małżeństwa było bardziej komfortowe, muszę kupić płotki do wybiegu i poszyć trochę mebelków.
A z Resco to niestety nie wiemy, mamy kilka teorii: 1) wirus, 2) trutki, 3) reakcja na jakieś opryski traw w parku. Patrząc na to teraz najbardziej prawdopodobny jest jakiś wirus, ponieważ o tych samych objawach słyszałam już od wielu osób. A zaczęło się od tego, że tydzień temu Resco wyciągnął mnie o 5 rano na spacer, miał biegunkę i wymiotował. On nawet nie zwymiotuje w domu tylko czeka do wyjścia na trawnik. Od razu zabrałam go do weta, dostał leki, ale jego stan nie polepszał się. W czwartek pobraliśmy krew, było też podejrzenie babeszjozy. Jednak wyniki wskazywały na historię związaną z przewodem pokarmowym. W związku z tym, że objawy ustały pod koniec dnia w środę, w czwartek dostaliśmy leki "na wynos" i mieliśmy stawić się za tydzień. Ale apetyt nie wracał, Resco nadal nie pił, pokładał się w mieszkaniu i kurczowo się mnie pilnował. Pod koniec dnia w czwartek dostał ugotowane jedzenie, ale nadal nie pił. W piątek z rana zaniepokoił mnie kolor jego moczu, z weterynarz zdecydowałyśmy, że dajemy mu kroplówkę, i ponownie pobieramy krew. Znałam wtedy też losy innych psów dotkniętych podobnymi objawami i bardzo się bałam o Resco. W piątek na cito robiliśmy USG, wyszedł stan zapalny woreczka żółciowego i zmiany w jelitach, w badaniach krwi widać, że oberwała też wątroba. Mieliśmy porównanie z badaniami kontrolnymi robionymi równo 2 tygodnie przed tym, w których to pies wypadł idealnie. W piątek wreszcie zjadł z apetytem i po raz pierwszy od tych 2 dni zareagował na swoje imię. W sobotę i niedziele dalej miał podawane kroplówki. W poniedziałek zdecydowano, że musi zacząć sam pić, bo jadł ale nie pił. Ugotowałam mu bulion i dodałam do jedzenia. Wczoraj wyjęto mu wenflon. Wieczorem trochę się napił. Nadal dostaje antybiotyk i niedługo będziemy robić badania kontrolne. Czeka nas zmiana diety i leki do końca życia. Ale damy radę!