Znów meldujemy się chorobowo
Już kiedyś dawno chłopakom się porobiło coś na pyskach, jakby ranki, strupki, królik wie co to było. Dostawaliśmy na to jakieś maści, przechodziło, wracało. Po miesiącu, po pół roku, różnie. Tym razem najpierw zastosowałam wszystkie domowe sposoby, ale nie pomogło - więc wczoraj pojechaliśmy do MV z mocnym postanowieniem, że nie wyjdziemy, dopóki nam czegoś nowego nie poradzą. I poradzili... że to może świński świerzbowiec, taki co tylko na wargach właśnie siedzi.
Najlepszy sposób na świerzbowca? Zastrzyki... Folbryk zniósł swój dzielnie, a Brus nawrzeszczał na nas straszliwie, spiął się tak, że trudno było zebrać skórę do zastrzyku i obraził się na cały świat. Po ciemku leciałam po trawę po powrocie, żeby przebłagać JaśnieProsię

W przyszły piątek powtórka z rozrywki
