Podziwiam Twoje samozaparcie i czułość dla tej bidy. Ale może to już pora, żeby pozwolić jej odejść bez dalszego cierpienia? Przy tych wszystkich chorobach przeciez nie przetrwa zadnego następnego zabiegu a i sens byłby niewielki.
Przepraszam, że tak bezpośrednio piszę, ale mój Pontus odszedł na chłoniaka, owszem, też jadł do samego końca, umarł gryząc koperek, ale podjęłam decyzję o eutanazji, bo woda zaczynała zalewac mu płuca i dzień czy dwa a by się udusił. Nie chciałam takiego końca!, krew już tydzień wcześniej była ledwie jasnoróżowa...
Może Amalia też już dochodzi do kresu? Nigdzie nie znalazłaby tak dobrej opieki, jak u Ciebie, Aniu, i odwdzięcza się długim ponad spodziewanie życiem.
Posłuchaj, co Ci mówi Ona sama.
