Pakito [*]
lipiec 2018
Trafił do nas jako "popsuty" zwierzak z zoologa - nie do sprzedania. Zdeformowana łapka była wynikiem wady wrodzonej, uszkodzenia okołoporodowego lub urazu odniesionego w pseudo, albo podczas transportu. Nie do naprawienia, "brzydki" i nieatrakcyjny dla kupujących tylko ładne zabawki... Na pyszczku pojawił się guz. Niezłośliwy, ale nieoperacyjny. Nie zareagował na leczenie - nie rósł, ale też nie malał. Niespełna półtora roku cieszyliśmy się swoim towarzystwem... Zawsze jest "za wcześnie"...
Ptysia [*]
lipiec 2018, niecały tydzień później...
Ciężko było mi się pozbierać po śmierci niemal czteroletniej Pakosi i znajomi postanowili zrobić mi prezent - ot, niespodziewanie się komuś chomiczka "rozpakowała". Nie był to bynajmniej cud, ale radość dla mnie - ogromna. Wręczony mi uroczyście w dniu urodzin Ptyś okazał się uroczą dziewczynką, wspaniałym, kontaktowym i bardzo towarzyskim stworzeniem. Do końca była pełna życia, choć futerko się nieco przerzedziło i pobielało. Do trzecich urodzin zabrakło około dwóch miesięcy... Rozpacz tym większa, że o wieku staruszeczki łatwo było zapomnieć z racji jej niespożytego wigoru i żelaznego zdrowia. Nic nie przygotowało nas na to rozstanie...
Ajuto [*]
2.09.2018
Przybyła do nas jako maleństwo, zwrócone do zoologa przez rodzinę, która "nie dawała sobie z nim rady"... Przerażona, uciekająca na oślep kuleczka czerni... Słyszał ktoś skrzeczącego chomika? Podczas pierwszych dni w domu, Ajuto wpadała w histerię na każdy dźwięk, panikowala na najmniejszy ruch w pobliżu... Miała chorobę sierocą - poskrzekiwała do siebie cichutko i autentycznie "lulała się", dopóki nie zasnęła... Mogłam się tylko domyślać, co spotkało maluszka "w rodzinie". Budzona znienacka o różnych porach i wyciągana "do zabawy" chomiczka ze strachu dostała nerwicy. Mam tylko nadzieję, że zanim została oddana do sklepu, porządnie użarła choć jednego z właścicieli... Długo pamiętała... Zwłaszcza w snach musiała przeżywać na nowo to, co się wcześniej działo, bo nieraz krzyczała rozpaczliwie przez sen... Zrywała się, rozglądała spłoszona... Po chwili cichła. Zasypiała popiskując, jakby sobie tłumaczyła: "Już dobrze. To był tylko koszmar... Śpij, Ajuto..." Zaatakował ją nowotwór. Udało się usunąć ogromny, błyskawicznie rosnący guz, jednak okazał się on złośliwy. Zanim chomiczka doszła do siebie pojawiła się nowa zmiana, w innym miejscu. Mogliśmy tylko zapewnić opiekę paliatywną i nie pozwolić, aby się chudzinka męczyła. Do końca aktywnie wędrowała do michy i kołowrotka, ale zaczynała coraz bardziej słabnąć. Wczoraj się już nie obudziła...