Za Eddą pośpieszył Gucio ( w zależności od nastroju: Gutek, Gustaw, Pan Gustaw).

Kochany, mądry i wrażliwy Aguti, rządzący stadem twardą ręką, ale....w chwili słabości (kiedy Wotan miał przypływ testosteronu) szukający schronienia w drugiej sypialni u Dużych. Potrafił wtedy siedzieć na zimnych panelach parę godzin. Grzeczny i szarmancki wobec koleżanek (Ammy i Eddy, a teraz i Rhindy i całej szóstki dziewczyn z Warszawy) z Wotanem poprawnie lub na poważnie ale zawsze bez rozlewu krwi.

Dzielny w znoszeniu dolegliwości chorobowych i podczas zabiegów u weterynarza. Tylko kilka dni było widać, że choruje i odszedł w Wielki Piątek na moich rękach, po prostu zgasł. Pocieszam się, że dwa lata, które był z nami (przyjechał dokładnie w kwietniu 2013 r. z małym Wotanem) były dla niego bardzo szczęśliwe, a teraz hasa sobie po wiecznie zielonych trawach w miłym towarzystwie Tiamat, Sigyn i Eddy.
