Niestety, na razie niewiele dobrego

Bierzemy wór leków od poniedziałku (a właściwie od niedzieli) i nie widzę właściwie poprawy - Ozzy nie je sam (czasem coś poskubie, ale to mikro-ilości), pije na szczęście wodę, ale od niedzieli jest na ręcznym karmieniu, jedyna zmiana, że od wczoraj już nie pluje lekami i karmą tylko zjada całkiem ładnie i sporo - 20-30 ml bardzo gęstej papki na raz. Ale nie jest za bardzo zainteresowany otoczeniem i widać, że go boli (mimo tramalu) - nie wiem jak nerki, dziś chyba się kamień przesuwał, bo się mocno napinał i na pewno bolą go stawy - zapalenie nerek spowodowało skok wapnia w organizmie, on już miał zwyrodnienia, a ta sytuacja tylko je pogłębiła. Dr mówiła, że w takich sytuacjach zmiany szybko następują m.in w stawach żuchwowo-skroniowych, więc boję się, że on może nie chcieć jeść w ogóle. No i Slayer, który poleciał z wagi

- nie widać, żeby go coś bolało (w sensie znowu zapalenie wątroby czy jelit), nie ma natomiast czasu na jedzenie - cały czas pilnuje Ozzy'ego. Nawet jak bierzemy go na kolana do karmienia, to Slayer stoi w kojcu na przeciwko i czeka, aż Ozzy wróci. A my lecimy na pyski - śpimy po 2-3 godziny, praca i znowu Ozzy, mąż jeździ z nim jeszcze na kroplówki, a potem karmienie, leki, karmienie, leki i tak do rana....