Wszystkie trzy z miejsca stały się ulubienicami całej rodziny.
Już nie czmychają na widok zbliżającej się osoby, a Pandzia (nowe, bardzo trafne imię z DT dla czarno-białej Milusi)
już nawet od razu podchodzi - z myślą, że może coś dostanie.
Apetyt mają wielki. Wczoraj w pewnym momencie podniosły głośny krzyk, że kolacja warzywna się opóźnia.
Poza karmą i sianem (z mleczami) dostają pomidory, marchewki, nać i oczywiście ogórki.
Tylko cykorii akurat zabrakło w miejscu, gdzie się zaopatrujemy.
Ciepła pogoda (zupełnie niegrudniowa) sprawiła, że pojawiły się świeże odrosty trawy (niepryskanej, w naszym ogródku).
Dostały trochę na próbę i okazało się, że zaczęły sobie wręcz wyrywać.
Chętnie bym wstawił zdjęcie z komputera (ale nie wiem, jak to się robi)
