Szarlotka coraz śmielsza, leżała nawet na pseudo hamaku i to jak! wyciągnięta jak glista, główka oparta o zwał polarku - no cudo nie świnka. Dalej kolankujemy i międlimy bo otwartych przestrzeni jakoś się obawia, postawiona na sofie galopuje w kierunku klatki (stoi obok) i robi to z mega zwinnością, potrafi wspiąć się na oparcie i biec po rancie do klatki. Zawinięta w kocyk robi się spokojniejsza i z chęcią poddaje się głaskaniu. Lubi też przykleić się do "piersi" i tak leżeć plackiem i byc głaskaną

Popcorning (tak to nazywacie chyba) uprawia w obecności kota
a z ciekawostek to liże mojego synka po palcach (tylko jego) a dzisiaj to nawet skubała mu rzęsy

bo tak się do niej przytulał że oko było w zasięgu...
Wciąż rozgryzamy meblowanie klatki, jak nie kuweta to miejsce dla miski. Z tą ostatnią mamy problem. Ma dwie miseczki, jedną na suchą karmę a drugą na mokre, to mokre oczywiście znika w okamgnieniu (jak czegoś nie może na miejscu to zaciąga np. marchewkowe zwłoki jak krokodyl do swego legowiska "na potem") dlatego miseczka od mokrego często stoi pusta. Tęż oto miseczkę Szarlotta upodobała sobie jako no.....yyyy.. nocnik, bo siedzi w niej i sika... Do miseczki z suchym wrzuca potajemnie boby ale tylko wtedy, jak wyje już wszystkie dobre z CC

No i myślę jak to urządzić co by robiła do kuwet może nie do miski...
Wciąż się poznajemy

fotki z kolankowania:
na tym ostatnim widac jak ma USTA upaprane natką od pietruszki
