Dzisiaj już jest wyraźnie lepiej: mała już w zasadzie je jak normalna świnka, czyli naje się i idzie poleżeć do domku. Gucio też coraz częściej robi przerwy, nie odchodzi co prawda daleko od miski, ale już jest w stanie się nasycić. Częściej tez jedzą sianko i widać przy tym, że nabierają siły: dziś o 5 rano obudził mnie taki koncert walenia kulkami w klatkę, że... aż się zdziwiłam, jak mnie to ucieszyło

Piasecki obejrzy ich w piątek, teraz muszę jechać do najbliższego weta po to wodniste mazidło o zapachu taniego amaretto dla Gucia, bo się skończyło.