Najczestszy widok w klatce to pusta klatka.
Swinek nie ma.
O dziwo jak zawsze zagladam w pudelka to swinki siedza we dwie i to koniecznie w tym mniejszym, pomimo gruchajacego Rysia i robia jing/jang swinkowe.
potem tupia lotem blyskawicy z jednego pudelka do drugiego i to zawsze wezykiem, panie, wezykiem.
Rysiu jest troszku bezczelny bo jak Zbik/Rudowlosy(ksywka od syna)/wiewior (ksywka od TZ) cos je to Rys natychmiast musi isc sprawdzic czy aby Zbiczek nie ma czegos lepszego.
No i koniecznie sprobowac bo a nuz widelec jednak jego kepka siania jest lepsiejsza.
Na rekach Rys siedzi spokojnie, przekupiony 4 listkami bazyli wcina je na poczatku niesmialo (a trzeba mu te listki prawie do dzioba wepchnac) a potem bardzo szybko zebym mu ich nie ukradla. Daje sie glaskac, troche tylko protestuje.
ma wiec imho zadatki na miziaka.
Zbik ma listki w szanownym poszanowaniu, mozna je mu rozcierac pod nosem - nie ruszy skubaniec za to palce skubie! a jakze i to bynajmniej nie dlatego ze mu pachna bazylia i probuje sie przekopac przez bluzke do australii.
Przybiera postawe ala "jak by tu czmychnac" i " kazda pora na czmychanie jest dobra", "skoki na Malysza"z kolan tez sa wyjsciem z sytuacji.
No trzeba uwazac, na razie Wiewior nakolankowy nie zamierza byc. Przynajmniej na razie.
A sliski jest jak mydelko. Przy lapaniu w klatce w rekach zostaje mi zwykle tylko mala, ciemna, tylna nozka...
waga dalej kibluje u babci, my w domy mamy nawal chorob.
w zeszlym tygodniu ja (zostal niesmialy kaszelek) pod koniec tygodnia syn (kaszle mi w nocy niestety tyrariera, a w dzien bryka jak ...aaaa no wlasnie) a na weekend tz sie rozlozyl zatokowo go zalewa po prostu i caly weekend przelezal szczesciarz w lozku (tez bym tak chciala!).
Zbik troche prycha niestety - chociaz patrzylam na nos czy sie czasem cos nie kluje, ale nic nie ma, wizyta u pana dr na pewno bedzie tylko tz musi mi stanac na nogi.
Swinki maja taki apetyt, ze normalnie dawno nie mialam swinek z takim apetytem.
wszystko znika, nawet korzen pietruszki i srednio lubiany buraczek.
NIestety trawa sie skonczyla bo w weekend nie bylo jak pojechac.
Siano to wciagaja jak ja shake lodowe przez rurke.
Swinki widac dopiero w porze dla nich obiadowej (czyli rano jak ja wychodze do pracy to maja obiad nr 1) po poludniu jak wracam z pracy to maja obiad nr 2 i na wieczor przy sprzataniu klatki to maja obiad nr 3. I wtedy Zbika troche slychac.
Otwieram lodowke a tu z pustej klatki jakies piski sie dobywaja.
Zdumiona sie ogladam na te klatke i widze obydwa nosy w gorze.
wachaja powietrze, ktore pewnie od lodowki wionie. na o przy obiedzie swinki sobie gadaja, jeden sie chowa pod jednym pudelkiem drugi pod drugim i Rysiu grucha
do pustego pudelka
a potem slychac pyskowke Zbika
i tak nam mija dzien