Hetmana miałam od 19 kwietnia 2013r., wzięłam go z zoologa - miał być samiczką. Nie sprawdzałam płci, bo bałam się go obracać - przerażał mnie odrobinę jego paraliż. Właśnie, Hetman był świnką sparaliżowaną bez możliwości wyleczenia. Funkcjonował normalnie, prawdę mówiąc był bardziej ruchliwy od moich bab
 Uwielbiał leżeć pod kołderką wtulony we mnie. Mogę powiedzieć, że zawsze się "uśmiechał" tak, jak tylko prosiaki potrafią się uśmiechać - chyba każdy wie, o co mi chodzi. Był młody, miał może z rok, półtora.
 Uwielbiał leżeć pod kołderką wtulony we mnie. Mogę powiedzieć, że zawsze się "uśmiechał" tak, jak tylko prosiaki potrafią się uśmiechać - chyba każdy wie, o co mi chodzi. Był młody, miał może z rok, półtora. W zeszłą niedzielę wstałam zobaczyć do świń i... zamarłam. Leżał martwy. Jeszcze dzień wcześniej wszystko było dobrze, łasił się do mnie, rzucał na jedzenie - nie zauważyłam żadnych niepokojących objawów, a rano po prostu nie żył. Coś było nie tak z jego prąciem, było zakrwawione. Nie mam pojęcia, co się stało.
Hetman, śpij spokojnie, rozrabiako.
 
 




 
  
  
 
 



