Świnkowo w nie-świnkowym dziale :)

Dyskusje niekoniecznie o świnkach.

Moderatorzy: Panna Fiu Fiu, Dzima, kakazuma

Regulamin forum
Tematy nie odwiedzane dłużej niż 90 dni będą usuwane.
ODPOWIEDZ
Sensibles

Świnkowo w nie-świnkowym dziale :)

Post autor: Sensibles »

Cześć kochani.

Wczoraj straciłam drugą świnkę, Fuńka. Ciężko nawet stwierdzić, co się wydarzyło, tutaj opis z dnia wczorajszego, jeśli ktoś byłby ciekawy:
http://www.forum.swinkimorskie.eu/viewt ... =71&t=8390
I taka mnie refleksja naszła... moja siostra okropnie chce kolejne świnki, ciężko jej zapełnić pustkę, ja rozumiem, bo to ciężkie, że już nikt nie kwiczy jak otwiera się lodówkę, miałam to samo po stracie poprzedniego prosiaczka. Jednak teraz czuję, że chyba nie bardzo chcę coś takiego znów przechodzić. Strasznie uderzyła we mnie śmierć Fuńka, szczególnie, że to nie wydarzyło się ze starości, że po prostu zasnął, bo przeżył już swoje lata, ale trzeba było go uśpić.. i tutaj pojawia się problem/pytanie. Czy to ja robię coś źle, czy może świnki ogólnie z natury są tak mocno chorowite? Trafiały Wam się przypadki prosiaków, które nie chorowały w ogóle lub były to jakieś małe incydenty typu jakiś pasożyt bo pochodziły z niewiadomego źródła i po wyleczeniu wszystko wracało do normy i żyły długo i szczęśliwe aż dożyły sędziwego wieku? Czy może zawsze jest tak, że z tymi prosiakami taki problem zdrowotny? Funiek dużo chorował, i każda jego infekcja układu pokarmowego kończyła się narkozą, zaglądaniem w ząbki (miał wadę genetyczną, odrastanie ostrogi w pyszczku) i ocierał się o śmierć...mogłabym się zgodzić na świnki, teraz już na pewno dwie najlepiej z sobą połączone, zapewne zaadoptowałabym ze stowarzyszenia, tylko właśnie czuję, że mam spore wymagania, bo chciałabym żeby były młode, żebym mogła jak najdłużej z nimi żyć, i chciałabym żeby dotychczas nie przechodziły żadnych poważnych infekcji i chorób, bo czuję, że to prognoza na późniejsze problemy. Zastanawiam się, czy mogłabym jakoś rozbudować moją profilaktykę wobec świnek, nie wiem, co pół roku na pobieranie i badanie krwi prowadzić do weta? Sprawdzać kontrolnie, co się we krwi dzieje? Profilaktyczne kąpiele w środkach przeciwpasożytniczych? Codzienne oglądanie futerka pod lupą, czy nic się nie zaplęgło? Ważyć całe życie świnki 2 razy dziennie? To też tak nie można, bo świnka tylko się nastresuje tymi wycieczkami do weta itd, a to paradoksalnie może przynieść odwrotny skutek...
Albo może w ogóle powinnam dać sobie spokój ze świnkami, skoro mam takie wymagania? Młode, zdrowe? Kurczę nie wiem, widzę że nie zadałam tu konkretnego pytania w tym poście ale mam nadzieję, że zrozumiecie, o co mi chodzi i jakoś ktoś coś pomoże, odpisze, podpowie... bo czuję, że jestem w kropce, dodatkowo zarzucam sobie, że nie zrobiłam wszystkiego w sprawie Fuńka, że może dało się go wyprowadzić jeszcze lekami bądź operacją (wet powiedział, że nie da, ale wiecie jak jest, zarzucam sobie i tak), że nie umiem się świnkami zajmować i może, skoro mam takie wymagania co do ewentualnych następców mojego malucha, to nie powinnam decydować się na prosiaki w ogóle...

/post w tym dziale a nie innym, bo nie znalazłam jakiegoś odpowiedniego działu, aby napisać to, co chciałam. Jeśli mod uzna, że gdzieś indziej pasowałby lepiej - proszę o przeniesienie.
boe22

Re: Świnkowo w nie-świnkowym dziale :)

Post autor: boe22 »

Moim zdaniem świnki to trudne i dość chorowite stworzonka... Ale warto.
Warto dać godne i szczęśliwe życie. Nawet jeżeli nie będzie długie.
Warto badać raz na jakiś czas, nawet jeżeli są teoretycznie zdrowe. Krew...badania krwi nie zawsze pokazują problem, ale warto czasem zrobić. Usg, sprawdzanie ząbków, węzłów chłonnych.
Nie oszukujmy się, czasem zwierzakowi nie da się pomóc.
We wtorek straciłam dwójkę, bardzo boli, ale już planuję kolejne. Zwierzaki to takie moje małe światełka w życiu. Jak się kocha, to się cierpi :( . Tak wygląda życie.
W takich momentach nie myślę o tym, że strata boli, staram się myśleć o tym, że dla jednego czy drugiego zrobiłam ile mogłam, dałam godne warunki i dużo serducha i jeszcze jakimś kolejnym mogę dać.
Nie miałam jeszcze świnki, która odeszłaby we śnie ze starości. Ale to nie tylko świnki...na całą kupę zwierząt tylko jeden kot umarł ze starości we śnie.
Cóż...ja mimo wszystko uważam, że potrafię się zajmować zwierzakami, co niestety nie oznacza, że one nie odejdą..
Tak czy inaczej warto badać, nawet jeżeli zdrowe, a po wszystkich przejściach ze świniami usg staje się moim 'ulubionym' badaniem...
Jedna ze świnek,które pożegnałam we wtorek przez cztery lata nigdy nie chorowała. Co nie przeszkodziło mu wyhodować sobie piękny nowotwór na węźle chłonnym. Do końca właściwie nie było objawów. Zdecydowałam się na operację, był w dobrej formie, nie chciałam, żebyśmy siedzieli na tykającej bombie. Guz był nie do usunięcia...
Awatar użytkownika
martuś
Posty: 10203
Rejestracja: 08 lip 2013, 12:25
Miejscowość: Złocieniec
Lokalizacja: zachodniopomorskie
Kontakt:

Re: Świnkowo w nie-świnkowym dziale :)

Post autor: martuś »

Będzie długi post ale sama chciałaś żeby ktoś odpisał ;)

Zwierzęta bardzo często ukrywają choroby. U mnie trochę dziewczyny chorowały. Pierwsza świnka odeszła zaraz po operacji (ponad 10 lat temu u zwykłego weta...), druga została zabita przez weta bo podał niebezpieczny antybiotyk. Po tych historiach powiedziałam, że już nigdy nie będę miała świnek... I przez jakiś czas nie miałam... Szukałam psa. Ale, że byłam na 4 roku studiów i mieszkałam w akademiku to stwierdziłam, że nie będę robić problemów rodzicom i psa nie wezmę. Chciałam jakieś zwierzę i padło znowu na świnki. Nala kupiona w zoologu w Szczecinie. Oczywiście świerzb i grzyb w pakiecie. Jak szukałam zdjęć i opisu to trafiłam na caviarnię. Stąd dowiedziałam się, że samotna świnka to nieszczęśliwa świnka. Przy okazji znalazłam w Szczecinie weta od gryzoni (u którego byłam tylko raz bo mi nie "przypasował" ;p). Po trzech miesiącach dołączyła do nas Nutka (adoptowana z spśm, rodzice prawdopodobnie spokrewnieni bo dziecko chciało mieć małe świnki więc rodzice kupili parkę a jak było ich za dużo to wynieśli to szopy :glowawmur: ). Na szczęście Nucinka urodziła się już w dt chyba na 2 czy 3 dzień po odbiorze. Tolę mam od niedawna - wzięta jako zabezpieczenie na wypadek odejścia jednej z dziewczyn.
Nala przeżyła 6 lat. Generalnie zdrowa. Dwa razy miała kamienie w pęcherzu. Cysty przez kilka lat się nie powiększały więc nie operowaliśmy. Dość "pulchna" ;) Od gorszego apetytu, poprzez trudności z oddychaniem, do śmierci minęło niecałe 5 godzin (pomimo, że dostała leki jak zobaczyłam, że ciężko oddycha).
Nutka obecnie ma 6 lat i 8 miesięcy. W wieku 9 miesięcy nagle przestała jeść i zaczęła się ślinić. Kazałam rodzicom przywieźć ją do Szczecina. Nie chciałam iść tam gdzie kiedyś z Nalą więc skontaktowałam się z paprykarz i poleciła mi vetmedic. Akurat trafiłam na dr Krzysztofa. Badanie wykluczyło problemy z zębami. Dostała pełen pakiet leków. Jak się poprawi to kontynuujemy a jak nie to na drugi dzień narkoza i pełne obejrzenie buźki. Oczywiście się nie poprawiło. Okazało się, że z jakiegoś powodu ma ranę pod językiem. Oczyszczona, zabezpieczona lekami. Świnia dalej w kiepskiej formie, nie je, dołączyła się wodnista biegunka. Na szczęście kończyłam sesję i po dwóch dniach wróciliśmy do domu i do Nali. Nutka momentalnie ozdrowiała. Później wyskoczył guzek na szyi (myślałam, że tarczyca ale badania wykluczyły). Mieliśmy obserwować i tak obserwujemy aż do dzisiaj. Guzek nie rośnie już od 4 lat. Dwa razy w odstępie 1,5 roku pojawiły dziwne ataki/paraliże, które ustępowały po dwóch godzinach. Badania nic nie wykazały. W wieku 5 lat w badaniu profilaktycznym wyszedł mały guz w macicy. Wskazanie do operacji ale dr Kasia się nie podejmie i mamy jechać do Warszawy. Więc pojechałyśmy, zabieg przeszła książkowo. Dwa miesiące później gorszy apetyt i łzawienie z oka. Na wziewce miała sprawdzone zęby i okazało się, że z jednym trzonowcem jest problem. Wyleczone. Po kilku miesiącach pojawiły się brzydkie siekacze. Doktor chciał jeden rwać ale ja miałam obawy więc tylko go spiłował i mieliśmy obserwować. Dwa miesiące później od tego siekacza zrobił się ropień. Mieliśmy podać antybiotyk i wyrwać problematyczny ząb. Na drugi dzień po podaniu antybiotyku Nutkę sparaliżowało. Badania nic nie wykazały, nie wiadomo czy reakcja na antybiotyk, czy zbieg okoliczności, czy wylew... Dwa tygodnie leżała skręcona na prawą stronę a każde dotknięcie czy przełożenie w inną pozycję powodował ból (chyba) bo strasznie się darła... Później zaczęła chodzić więc odczekaliśmy jakiś czas i w lipcu wyrwaliśmy w końcu zęba. We wrześniu w profilaktycznych badaniach wyszły problemy z wątrobą i bardzo wysokie białe krwinki. Po antybiotykach trochę spadły ale nigdy do poziomu normy. Nie znaleziono do tej pory przyczyny. Być może od tego, że w dziurze po siekaczu zbierają się włosy i zaczęła wyrastać jakaś blaszka kostna (która była wcześniej i to ona spowodowała problemy z siekaczem). Obecnie stan Nutki jest pod kontrolą nie licząc tego, że ma zwyrodnienia w stawach i już bardzo słabo widzi.
Tola adoptowana w maju 2016r. jako 1,5 roczna świnka. Właścicielka wyjeżdżała za granicę i oddała 3 świnki. Dwie cały czas gryzły i gnębiły Tolę więc wzięłam ją od paprykarza do swoich dziewczyn. Dobrze było przez pół roku. Od końca 2016r. męczymy się z przerastaniem trzonowców. Korekta co 4-6 tygodni. Tola ma przerośnięte wszystkie korzenie w żuchwie więc generalnie lipa :? W kwietniu 2017 miała ogromny ropień, który uciskał na nerw twarzowy i spowodował jego paraliż. Przez to powieka ani warga z prawej strony były bezwładne, doszło do uszkodzenia oka (nie dość, że wrzód to jeszcze wylew krwi do gałki ocznej). Po dwóch tygodniach wyleczyliśmy oko, powieki zaczęły reagować ale warga do tej pory jest sparaliżowana. Z ropniem męczyliśmy się 1,5 miesiące, był oczyszczany itd ale nic to nie dawało.

Od stycznia 2012r. moimi dziewczynami zajmuje się dr Kasia i dr Krzysztof.

Sama widzisz, że też mam chorowite panny ale cóż. Takie jest życie. Nie żałuję, że je mam i cieszę się, że mogę się nimi opiekować.
Obrazek
kevin
Posty: 1
Rejestracja: 28 cze 2022, 21:52
Miejscowość: Gdynia
Kontakt:

Re: Świnkowo w nie-świnkowym dziale :)

Post autor: kevin »

Przykro mi, że miałyście takie smutne historie :( Choroba pupila to ogromne przeżycie - szkoda, że tak wielu weterynarzy lekceważąco podchodzi do gryzoni. Osoby bez doświadczenia popadają zwykle w skrajności. Albo kupują świnkę z zerową wiedzą na temat gryzoni, albo nie kupują wcale, bo obawiają się, że nie podołają z opieką. Pierwszym krokiem jest zapoznanie się z charakterystyką danej rasy. Uważam, że wiele zależy tutaj od trybu życia rodziny, bo niektóre zwierzaki to większe samotniki, inne zaś tęsknią za człowiekiem, którego nie ma w domu wiele godzin. Należy także zwrócić uwagę na choroby, które często występują u danej rasy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasze sprawy”