Składamy oficjalną reklamację

adoptowaliśmy podobno wypłosza i strachajłę, a to diabeł wcielony

Behemoth z prawdziwego zdarzenia!!! "Gnębi" biedną Rudą, której chyba nowa sytuacja jednak niezbyt się podoba. Gania za nią, terkocze, wygania z każdej prawie miejscówki. A ona się wścieka i kopie jak źrebak.... Behemoth uwielbia wręcz zajmować cudze miejscówki, tylko Trufli nie wygania - bardzo są za sobą. Zresztą małpa wprowadziła go w życie - nagadała, że przed ludziami to trzeba ziewać, a jak już jednak złapią i głaszczą, to warto trochę się podrzeć.... Na szczęście pozytywów też uczy - trzeba ładnie jeść, nabierać masy (w porywach już mieliśmy 890 g), wszystko jest jadalne i ogólnie trzeba się dopominać, bo za rzadko dają... Diabełek był wczoraj na kontroli (i spotkał Ciocię Beatę

) i tam też dał popis. Nie lubimy usg, baaaardzo nie lubimy, wierzgamy wszystkimi kończynami, lejemy jak pompa strażacka, strzelamy bobami i gryziemy. Ale za to jakie usg! Brak osadu, moczowody niepowiększone, trochę mineralizacji w miedniczkach i nerki zmienione, ale jeszcze mniej niż poprzednio. Następna kontrola za 3 miesiące. Nie lubimy też pobierania krwi - drzemy się w niebogłosy i nie popuszczamy posoki, co by nie było uszczerbku... Dobrze, że tylko badanie tarczycy, bo udało się pobrać raptem kilka kropel

Mieliśmy już kiedyś takiego delikwenta...
Behemocik nabiera ciałka i zarasta, wygląda teraz trochę jak jeżozwierz - obcięte wcześniej na zadku futro ma już z 5 (może trochę więcej) cm i sterczy mu prostopadle do skóry, więc jak chodzi to jest w kolejności dość gładki pyszczek z rogami nad uszami a potem kopuła z futra i włochate łapki. Ale zrobienie mu zdjęcia graniczy z cudem... Takie coś udało mi się pstryknąć, tu przynajmniej widać cokolwiek
