Elton i Bernie
Moderator: pastuszek
Regulamin forum
Tematy nie odwiedzane dłużej niż 90 dni będą usuwane.
Tematy nie odwiedzane dłużej niż 90 dni będą usuwane.
- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23142
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
Re: Brus i Folbryk
Przytulaki jakie!
- Siula
- Posty: 4007
- Rejestracja: 26 kwie 2015, 21:21
- Miejscowość: Tarnowo Podgóne
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
- joaś
- Posty: 511
- Rejestracja: 13 sie 2014, 8:40
- Miejscowość: Warszawa
- Kontakt:
- martuś
- Posty: 10207
- Rejestracja: 08 lip 2013, 12:25
- Miejscowość: Złocieniec
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Kontakt:
- joaś
- Posty: 511
- Rejestracja: 13 sie 2014, 8:40
- Miejscowość: Warszawa
- Kontakt:
Re: Brus i Folbryk
O tak, hodują tłuszczyk na zimę od kwietnia 
Chciałam pochwalić Folbryka przy okazji, bo przeglądałam stare zdjęcia i mi się przypomniało jaki był wypłosz. A teraz może nie oaza spokoju, ale wyluzowany proś z niego
Okazuje się, że można leżeć plackiem na półce, kiedy obok przechodzi ludź. Że można przyjść pod kanapę i hipnotyzować człowiekowe (ruszające się!) stopy, kiedy właściciel stóp gryzie jabłko. Można nawet w porze sprzątania samemu wgramolić się człowiekowi na ręce zamiast kulić się w kącie.
Takie sukcesy w kontekście Brusa są pffffff, bo Brus się nigdy ludzi nie bał, on tylko czasami sobie ludzi nie życzy
Ale Folbryk tak długo był strachliwy i nieufny, że dopiero teraz, po kilku latach mogę już powiedzieć, że świnia mi ufa i traktuje jak swojego człowieka - oswoiłam laboranta 

Chciałam pochwalić Folbryka przy okazji, bo przeglądałam stare zdjęcia i mi się przypomniało jaki był wypłosz. A teraz może nie oaza spokoju, ale wyluzowany proś z niego

Takie sukcesy w kontekście Brusa są pffffff, bo Brus się nigdy ludzi nie bał, on tylko czasami sobie ludzi nie życzy


- joaś
- Posty: 511
- Rejestracja: 13 sie 2014, 8:40
- Miejscowość: Warszawa
- Kontakt:
Re: Brus i Folbryk
I bęc, znowu chorujemy. Folbryk w sobotę wieczorem przestał wychodzić z klatki, ciągle tylko leżał a on jest bardzo aktywnym prosiem. W niedzielę zauważyłam, że do jedzenia wprawdzie szedł ale dziwnie ruszając tylnymi łapkami, tak jakby nie miał siły w nich. I jak docierał do jedzenia to od razu się kładł. Apetyt miał, boby w normie.
Dzisiaj u doktor Ziębickiej się okazało, że ma powiększone serducho. Kręgosłup czysty na prześwietleniu. Trochę gazów w brzuszku. Jutro ma być kardiolog, więc Folbryk został na noc w MV. Będzie miał jeszcze krew pobraną i jutro się dowiem co z tego wszystkiego wynika.
Trochę się martwimy z Brusem
Trzymajcie kciuki!
Dzisiaj u doktor Ziębickiej się okazało, że ma powiększone serducho. Kręgosłup czysty na prześwietleniu. Trochę gazów w brzuszku. Jutro ma być kardiolog, więc Folbryk został na noc w MV. Będzie miał jeszcze krew pobraną i jutro się dowiem co z tego wszystkiego wynika.
Trochę się martwimy z Brusem

- martuś
- Posty: 10207
- Rejestracja: 08 lip 2013, 12:25
- Miejscowość: Złocieniec
- Lokalizacja: zachodniopomorskie
- Kontakt:
- porcella
- Moderator globalny
- Posty: 23142
- Rejestracja: 07 lip 2013, 22:39
- Miejscowość: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa-Mokotów
- Kontakt:
Re: Brus i Folbryk
@Joaś, opowiedz, co tam się u Was dzieje - dobrego czy niedobrego...
- joaś
- Posty: 511
- Rejestracja: 13 sie 2014, 8:40
- Miejscowość: Warszawa
- Kontakt:
Re: Brus i Folbryk
Heh, Dobre Dusze forumowe o nas nie zapominają, miło 
Nic nie pisałam 1,5 roku, chociaż działo się sporo. Do tej pory głównie dobrego, chłopcy mieli takie spokojne świńskie życie.
Niestety, tuż przed Bożym Narodzeniem Brusiaty się pochorował, dostał antybiotyk, bo miał podejrzane uszy. Wigilię i pierwszy dzień świąt spędziliśmy na dokarmianiu, bo jedzenie przestało się podobać, w drugi dzień świąt popędziliśmy na dyżur do PulsVetu, bo pan Brus był taki słabiutki, że w ogóle się nie ruszał po klatce. Dostał jeszcze trochę leków, miał pobraną krew i następnego dnia rano stawił się jako grzeczny pacjent na całodzienną kroplówkę i badania, ale już był bardzo biedny. Został w szpitaliku i kilka godzin później usłyszałam przez telefon, że z krwi wychodzi, że nerki wysiadają, że na usg w żołądku i wątrobie też coś nie tak i że w jego wieku i stanie po prostu nie można mu pomóc.
Cieszę się tylko, że w kroplówce dostał leki przeciwbólowe, a ja w słuchawce zapewnienie, że nie będzie się męczył czekając, jeśli chcę do niego przyjechać. To było strasznie trudne, ale on mi zawsze chrumczał do ucha jak mi było źle, więc nie chciałam żeby został sam. Pogadaliśmy jeszcze na koniec, wygłaskałam ryjek i Brus zasnął mi na rękach.
To było w piątek, niecały tydzień temu, więc się Wam przyznam, że zasmarkałam właśnie monitor. Brakuje mi wszystkiego, najbardziej focha (Brus obrażał się na wszystko) ale staram się myśleć, że przez ponad 5,5 roku był szczęśliwą świnką
Folbryk z kolei miał kilka gorszych miesięcy od września, bo zaczął kuleć i się okazało, że ma zwyrodnienia w kręgosłupie i łapkach. Serią leków a potem laseroterapią udało się prosię przywrócić do formy. Łazi trochę śmiesznie, ale ewidentnie te zabiegi pomogły. Pewnie na wiosnę powtórka, jak starszego pana zacznie łupać w kościach
Brusa zabrakło i Folbryk został sam. On zawsze był mocno związany z koleżką (bardziej niż koleżka z nim, tak na moje oko), więc nie chciałam, żeby siedział w pojedynkę. Od kilku dni jest z nami mały frędzel, łączenie trwa. Jak się uda to się przedstawimy, chociaż nie jest lekko. Dużej łeb paruje, a prośki fruwają po pokoju, tak się leją :/
Może mały jest za mały dla statecznego Folbryka? Może denerwuje go brykanie, a Małego z kolei nudzi świnka, która najbardziej lubi leżeć? Może po prostu nie te charaktery? Ciężko z tymi świniami dojść do ładu. Próbujemy, trzymajcie kciuki

Nic nie pisałam 1,5 roku, chociaż działo się sporo. Do tej pory głównie dobrego, chłopcy mieli takie spokojne świńskie życie.
Niestety, tuż przed Bożym Narodzeniem Brusiaty się pochorował, dostał antybiotyk, bo miał podejrzane uszy. Wigilię i pierwszy dzień świąt spędziliśmy na dokarmianiu, bo jedzenie przestało się podobać, w drugi dzień świąt popędziliśmy na dyżur do PulsVetu, bo pan Brus był taki słabiutki, że w ogóle się nie ruszał po klatce. Dostał jeszcze trochę leków, miał pobraną krew i następnego dnia rano stawił się jako grzeczny pacjent na całodzienną kroplówkę i badania, ale już był bardzo biedny. Został w szpitaliku i kilka godzin później usłyszałam przez telefon, że z krwi wychodzi, że nerki wysiadają, że na usg w żołądku i wątrobie też coś nie tak i że w jego wieku i stanie po prostu nie można mu pomóc.
Cieszę się tylko, że w kroplówce dostał leki przeciwbólowe, a ja w słuchawce zapewnienie, że nie będzie się męczył czekając, jeśli chcę do niego przyjechać. To było strasznie trudne, ale on mi zawsze chrumczał do ucha jak mi było źle, więc nie chciałam żeby został sam. Pogadaliśmy jeszcze na koniec, wygłaskałam ryjek i Brus zasnął mi na rękach.
To było w piątek, niecały tydzień temu, więc się Wam przyznam, że zasmarkałam właśnie monitor. Brakuje mi wszystkiego, najbardziej focha (Brus obrażał się na wszystko) ale staram się myśleć, że przez ponad 5,5 roku był szczęśliwą świnką

Folbryk z kolei miał kilka gorszych miesięcy od września, bo zaczął kuleć i się okazało, że ma zwyrodnienia w kręgosłupie i łapkach. Serią leków a potem laseroterapią udało się prosię przywrócić do formy. Łazi trochę śmiesznie, ale ewidentnie te zabiegi pomogły. Pewnie na wiosnę powtórka, jak starszego pana zacznie łupać w kościach

Brusa zabrakło i Folbryk został sam. On zawsze był mocno związany z koleżką (bardziej niż koleżka z nim, tak na moje oko), więc nie chciałam, żeby siedział w pojedynkę. Od kilku dni jest z nami mały frędzel, łączenie trwa. Jak się uda to się przedstawimy, chociaż nie jest lekko. Dużej łeb paruje, a prośki fruwają po pokoju, tak się leją :/
Może mały jest za mały dla statecznego Folbryka? Może denerwuje go brykanie, a Małego z kolei nudzi świnka, która najbardziej lubi leżeć? Może po prostu nie te charaktery? Ciężko z tymi świniami dojść do ładu. Próbujemy, trzymajcie kciuki
