
Kochana, proludzka i proświnkowa, godzaca się na wszystko, zawsze chętna do głaskania, ugodowa, chyba dlatego tak dobrze układało jej się z dominującą Balbi.
Fioneczka to adopciak z SPŚM, przejechała do mnie długa drogę od Usi z Chorzowa do Pastuszek we Wrocławiu, skąd ją odebrałam zimą 2013/2014 roku. Od razu zdobyła moje serce, łączenie z Balbi też przebiegło szybko, dziewczyny zamieszkały razem w jednej klatce. Nie łączył ich wielka miłość, nie były może zbyt blisko siebie, raczej Balbi tolerowała jej obecność, ale dobrze im było razem - Balbina przewodziła stadku, Fioneczka za nią podążałą. Fionka bardzo łaknęła jej bliskości. Pod koniec przytulały się do siebie, były takie jakie zawsze być powinny, przyjaciółki świnki...
Ze zdrówkiem nie miała większych problemów, poza usunięciem cyst na jajnikach kilka lat temu. Ale jak się w końcu sypnęło to się wszystko posypało... Zaczęło sie od obrzęków pod szyjką i za łapkami. Badania, diagnoza że tarczyca i zabieg usunięcia płata. Potem to już poszło lawinowo - zęby do korekcji, potem łapki zaatakowało podo, obrzęki nie schodziły więc leki na serce i zalecenie echo (którego już się nie doczekaliśmy), podo się pogłębiało, obejmowało inne łapki, na końcu paraliż tylnych łapek. Leżała w swoich odchodach, myłam ją dwa, trzy razy dziennie, miała podstawione jedzenie, picie, lecz moja dzielna świnka się poddała, poddałam się i ja... Po rozmowie z dr. P. zdecydowałam się pomóc jej odejść, skrócić tą męczarnię ten ból. To była najtrudniejsza decyzja w moim życiu.

Po wszystkim byłam w szoku, zabrałam ciałko, zapakowałam w ulubioną norkę i pojechałam do rodziców. Fioneczka spoczęła na ogrodzie u rodziców pomiędzy ukochanym psem Amikiem i kotem Jackiem, jest jej tam dobrze, babcia o nią zadba...
Biegaj szczęśliwie kuleczko za TM, ja zapamiętam Cię taką...




