Taka sytuacja: pojechaliśmy w ostatni piątek do dr Agaty na zabiegi pielęgnacyjne - czarne pazury do manicure, oklapłe uszy do czyszczenia i te sprawy.... Ponieważ chłopaki, a zwłaszcza niestety Slayer, zjechali na wadze (co brałam na karb upałów i przelewania się w kojcu z butelki na butelkę zamiast zajmowania się jedzeniem), dr wzięła się za macanie, osłuchiwanie itp. I jak przy Ozzim nie miała żadnych zastrzeżeń, tak przy Slayerze zapaliła jej się czerwona lampka - faktycznie gnojek ma słabszą sierść, coś tam jej się tarczyca nie podobała w macaniu, więc stwierdziliśmy, że jak już mamy kłuć i badać hormony, to zrobimy wszystko, coby potem nie robić tego jeszcze raz. W sobotę dr Agata zadzwoniła... Tarczyca dobrze, wątroba i nerki książkowo, za to wyniki krwi pokazały ostry stan zapalny

bakteryjny

(stąd pewnie miększe boby) i niedożywienie (świnki, która futruje prawie bez przerwy i chyba nikt by nie powiedział, że jest chory)

No i mamy oxytet przynajmniej na 2 tygodnie, usg brzucha wcześniej niż planowane, wizyta u Kliszcza i Bóg wie co jeszcze.... A było tak pięknie
Poza tym jeszcze ciekawostka - Slayer w ostatnim czasie posiwiał - nie jest czarny, czekoladowy itp, tylko w kolorze popiołu. Dr stwierdziła, że po wyglądzie sierści, pazurów i stawów wg niej ma przynajmniej 3 lata, a nawet bardziej skłania się do 4. Tylko zachowuje się jak gówniarz.