U nas spore zmiany. Wreszcie się ogarnęłam i zaczęłam łączyć stado. To co ujrzałam zupełnie zaburzyło mój pogląd na charaktery moich bab... Malina jest dyktatorem. Złośliwym, czepliwym, cwaniaczkiem na krótkich nóżkach. Wszystkich dziabała po zadkach. Nawet Suzetkę, co nikomu nie wadzi. Dzidzia to schizofrenik. Śpi, nagle się podrywa, i chce wszystkich lać, bo jej się wydaje że coś ktoś do niej... Poza Maliną to nikt. Dały sobie po paszczach ze trzy razy... Nie wiedziałam, że gruby zad Dzidzi umie tak szybko robić zwroty... Zdziwiła mnie Kompleksja. Zero spiny, zero turkotania, "cześć ziomki co jemy"? W trakcie łączenia leżing z wywalonymi kopytami. Zero stresu. Białasy pełna kultura, paczce pełne smakołyków, zero awantur, no może Mercy tam kilka razy ciśnienie skoczyło, bo Karaoke potrafi być upierdliwa. Właśnie Karaoke, następny przykład na nieudolną gansterkę. Łazi, turkocze, jeży ten kark... I tak po życi dostanie, zwykle od drobnej Maliny, czasem od Dzidzi. Na koniec największe moje zaskoczenie - NightMare. Moja piękna, błyszcząca klucha, wredna do granic dla Zeci, gryząca wszystkich przy pierwszym łączeniu... Była tak zestrachana, że przez pierwszą godzinę nic nie zjadła. Ruszyła się z miejsca sama z siebie (nie podgryzana przez inne) po trzech godzinach. Bo rzucili cukinię. A dla cukinii warto zginąć... Po około 5 godzinach wpakowałam je do połączonych 120. Najszybciej załapała Kompleksja, że można chodzić między klatkami. Potem zaraz Malina i Dzidzia... Suzetka nie kuma, nie widzi, będę musiała jej ogarnąć jakiś mostek. Jeden z białasów, złapał przez noc. Karaoke też. Koszmarek mój biedny złapał, że jest gdzie wiać, jak uciekał przed któymiś siekaczami... Po nocy żyją. Zastałam je w 6 w jednej 120, dwie był w drugiej, w końcu w kupie raźniej. Czas zamówić regał

I może pomyśleć o doprosieniu?