Moja świnka ma już skończone 4 latka, całe swoje świnkowe i burzliwe życie jest sama. Dlaczego burzliwe? Jest to świnka, która przemierzyła dziesiątki kilometrów jeżdżąc razem ze mną po Śląsku, kiedy to wracałyśmy do domu na wakacje czy święta. Teraz osiadłyśmy w jednym miejscu i rzadziej się ruszamy. Ponadto świnka jest chorowitką - odkąd skończyła 1,5 roku, regularnie krwawiła przy oddawaniu moczu, zapalenia dróg moczowych w okresie zimowo-wiosennym to była norma. W końcu okazało się również, że należy usunąć już całkiem dorodne cysty, więc świneczka przeszła operację i sterylizację, która to rzekomo miała też pomóc na problemy z krwawieniem. Wszystko było w porządku przez około pół roku, po tym czasie zaczęłam zauważać zgrubienie, rosło i rosło i znów świnka poszła "pod nóż". Był to guzek, który zaczął szybko rosnąć na prosiaczkowej szyi. Moja weteranka przeżyła operację, wykaraskała się i pozszywana niczym Frankenstein, wiedzie sobie spokojne życie - i odpukać - bez objaw chorobowych od kilku miesięcy.
Zastanawiam się, czy warto sprawić jej kompana. Ale moje obawy budzą:
-wiek świnki, 4 latka ma już skończone, więc już wchodzi w babciny wiek
-jest egzemplarzem chorowitym, z nawracającymi się "zapaleniami" dróg moczowych (choć tak na prawdę diagnoza nigdy nie została 100% potwierdzona), co może dyskwalifikować towarzystwo w klatce.
Co sądzicie??
\
Pozdrawiamy - Tysia i Tosia
