niepokoję się o Kajtusia i Moje Siubutki- wcale się nie odzywają. Mam nadzieję, że nie stało się nic złego...
Co u Mili? Aż za dużo się dzieje-jak zawsze
Zastanawiam się nad założeniem jej wątku, bo wcięłam się w wątek o chłoniaku i jest mi niezręcznie i przede wszystkim nie na temat. Ale to być może w niedalekiej przyszłości.
A co u mojego czarnego diabełka? Złamała sobie ostatnio siekacz- przy samej d...e
![Nie powiem :nie_powiem:](./images/smilies/nie_powiem.gif)
tzn. przy samym dziąśle, aż widać było miazgę
![Szok :shock:](./images/smilies/icon_eek.gif)
. Dobrze, że tego samego dnia miałyśmy wizytę kontrolną u naszej pani dr, więc przy okazji pokazałam paszczę panny. Resztki zęba zdezynfekowane betadine i powinno być ok, tylko trzeba kontrolować czy prosto odrasta. Pewnie złamała zęba od gryzienia prętów klatki
![:szczerbaty: :szczerbaty:](./images/smilies/szczerbaty.gif)
Trochę mi się ten ząb nie podoba, bo z boku odrasta taka jakby blaszka kostna obok głównej części siekacza- już od paru tygodni dziwnie rósł ten ząb. Pogadam o tym z dr Kasią z Medicavetu co to za dziwo. Zdziwiło mnie to złamanie, bo ząbki bialutkie, cebion dostaje codziennie, stosunek wapnia do fosforu we krwi ok, a tu zęba nagle nie ma... Chyba, że cały wapń z organizmu idzie do jej pęcherza zamiast być wbudowywany w kości (Mili ma co kilka tyg. płukany pęcherz z osadu, wręcz żwiru)
Z kikutem nóżki póki co ok, ale za wcześnie mówić, że już wszystko wygojone- tzn zewnętrznie tak, ale w środku dalej się goi, no i boli. Biega na 3 łapkach, w klatce podpiera się na kikucie. Zdecydowanie stała się bardziej statyczna niż przed operacją-to już niestety nie ta sama świnka.
Poza tym ostatnio po kilku liściach mleczyka (ech, niech ma dziewczyna, wszystkiego nie mogę jej zabraniać) i dosłownie paru źdźbłach zboża dostała bólów brzuszka i brzydkiej biegunki. Znowu szlaban na zielone, wrrr... Już jest lepiej. Ona już chyba nie może jeść zielonego-zawsze kończy się tak samo.Bardzo powoli wprowadzam zielonkę, ale od kilku miesięcy kończy się to biegunką.
A tak z pozytywnych aspektów to dziś zmieniłam Mili klatkę z 60-tki na 100-kę. Kiedyś Mili mieszkała w tej 100-tce, ale jak zaadoptowałam świętej pamięci Crazy i dziewczyny się nie dogadały, to Crazy została w dużej klatce, a Mili dostała 60-tkę z całodobowym wybiegiem, gdzie mogła biegać po całym pokoju, z czego skwapliwie korzystała. Niestety Mili to starsza pani już, po amputacji części łapki i nie chce już tak biegać jak kiedyś, boli ją ten kikut trochę. Teraz ciężko było ją wywołać z klatki- wolała siedzieć w środku i ani nosa nie wyściubiła. Ona jest już mocno statyczna, dużo śpi. No a poza tym od czasu jak jej się zdrowie posypało nie jest już tak czysta jak kiedyś i leży tam, gdzie się załatwi. Gdy wracałam z pracy do domu to cały brzuszek i nóżkę miała zasikane i w miękkich bobkach. Bałam się pododermatitis na kolejnych łapkach (i tak musi chodzić w opatrunku na przedniej łapce, bo mocno obciąża przednią kończynę po amputacji części tylnej nogi), więc przyniosłam jej z piwnicy dawną 100-tkę, wyścieliłam dry-bedem i podkładem seni, żeby miała mięciutko i mam nadzieję, ze zaakceptuje nowe warunki. Niby starych drzew się nie przesadza, a ona lubiła swoją małą klatkę z możliwością wyjścia na pokój, ale ostatnio się to nie sprawdzało, więc liczę na to, że nowa willa jej się spodoba i mając więcej miejsca nie będzie się tak brudzić moczem i bobkami.
Ech, starość to się Wielkiemu Architektowi zupełnie nie udała- same problemy i choroby...