Wczoraj kolejne czyszczenie, ale dr Kasia już bardzo zadowolona i mówi, że to wygląda wspaniale!

Patrzę na Mili i myślę, no dobra...
Na razie stanęła na 850 i przestała spadać, bo zaczęła trochę jeść sama. Trę więc buraczki, marchewkę, podsuwam smakołyki, no i dokarmiam mimo wszystko dalej, bo Mili to w końcu żaden okruszek i ważyła przed tym wszystkim ponad 1100!
Mili zaprzyjaźnia się z kiełkami słonecznika
Wypas w pracy (współpracownicy tolerancyjni)
No i jeszcze, żeby nie było, że zapominam o stadzie - wręcz przeciwnie, ale na foty czasu mało zostaje. Jednak przy przedwczorajszym wybiegu umarłam ze śmiechu: spadło mi coś i narobiło hałasu, więc w pół sekundy wszystkie wskoczyły do kontenerka, w którym odpoczywała Mili (że tak niby w towarzystwie, bo tam ciągle ktoś do niej zaglądał, ale i troszkę enklawa żeby była).
Ośmioświń w schronie
