I znów troszkę mnie tu nie było....Ale zrobiliśmy Czesi pełne badania krwi i Czesia jest zdrowa !

Nie ma nic niepokojącego w badaniach. Za to Lusia narobiła nam wielkiego strachu- usłyszeliśmy w piątek że niekiedy furczy przy oddychaniu. Gdy zdażyło się to po raz pierwszy pomyślałam że może coś za łapczywie jadła. Ale gdy wczoraj znów jej się to powtórzyło i trwało dłużej to za telefon i do MV - opisałam sytuację bo okazało się że pełno pacjentów. Zapisałam ją na dziś tzn na niedzielę ale byliśmy gotowi jechać gdyby jej się pogorszyło. Łzy w oczach- tym bardziej że Lusia to już starsza Pani, i wydawało nam się że w domu za cicho ...Wstajemy dzisiaj- cisza Lusia nic nie furczy, mimo to pojechaliśmy- wiadomo że prosiałki chorobę kryją . Dr Judyta podziwiała gabaryty Lusi ale po dokładnym osłuchaniu okazało się że czysto i nic nie słychać w płucach czy oskrzelach. Ufffff

Dostała jednak tolfedynę na cztery dni raz dziennie- lepiej na zimne dmuchać... Wszak zimno było ostatnio

. Pozdrawiamy zatem wszystkich cieplutko. Kamień spadł z serca. Oby do wiosny.
Właśnie dostałyśmy mądrą poradę od Cynthii że może mamy za suche powietrze i dobrze by nawilżyć. Dziękujemy i się zastosujemy.

Kaloryfery co prawda na codzień wyłączone ale jak ten największy mróz był to na trochę włączaliśmy... Zatem idę robić pranie i porozwieszam ręczniki
