Około 3 tygodnie temu znalazłam na ulicy świnkę morską, była godzina 21.00, padał deszcz. Oczywiście zabrałam prosiaka do domu.
Następnego dnia poszłam do zaufanego weta, specjalistę od królików i świnek (polecanego przez SPK i SPŚM), lekarz obejrzał świnkę dokładnie, osłuchał i zbadał, okazało się, że to ok. 5 miesięczny samczyk z zapaleniem górnych dróg oddechowych i spojówek. Podjęliśmy leczenie. Aktualnie świnka jest już prawie zdrowa, ale mam z nią pewien problem.
Nie mam doświadczenia w hodowli świnek a mój prosiak jest bardzo płochliwy, panicznie przerażony jak zbliżam się do klatki. Nie wiem co robić? Jak próbuję go potrzymać na kolanach, dawać smakołyki, to piszczy z przerażenia (obejrzałam filmik na You Tube z dźwiękami wydawanymi przez świnki i ten dźwięk, który on wydaje oznacza cierpienie i ból, a świniak jest już prawie zdrowy). W klatce apetyt ma dobry, zajada się sianem, zieleninką, warzywami. Gdy tylko zbliżam się do klatki, wieje do swojego domku i siedzi tam cały czas, może w ogóle nie wychodzić, Nie wiem czy mam zabrać ten domek czy zostawić, bo jeszcze bardziej się zestresuje. Nie mam pojęcia jak sprawić, by Ciapek nabrał zaufania do mnie i mojej rodziny, żeby był szczęśliwy i radosny. Planuję za jakiś czas zaadoptować drugiego samca, by było mu raźniej, ale na dzień dzisiejszy nie wiem jak postępować? Wydaje mi się, że ktoś go skrzywdził, no i oczywiście to leczenie zapalenia górnych dróg oddechowych też nie było przyjemne, musiałam podawać antybiotyk do pyszczka na siłę itp. Proszę niech mi ktoś doradzi jak oswajać takie płochliwe stworzonko
