Ja nie wiem. Masakra jakaś. Z jednej strony dla świętego spokoju bym go wzięła, z drugiej strony jak byłam z nim kiedyś u wetki miejscowej konowałki (żeby sprawdzić, czy wie COKOLWIEK) to był tak koszmarnie zestresowany...
A skoro trzeba jechać do weta, to może w przyszłym tygodniu w sobotę... Samochód nam się coś psuje, tato na razie jeszcze nie pracuje, także z kasą trochę krucho. Chyba sobie odpuszczę Zoobotanikę

No bo jednak trochę kasy taki wyjazd kosztuje, poza tym nie będę rodziców co tydzień do Wrocka targać. Trudno

E: Z drugiej strony... Skoro tata "ma wolny poniedziałek", to może dałoby się coś wykombinować, pojechać pociągiem do Wro w niedzielę, pójść na Zoobotanikę, kimnąć się u cioci i w poniedziałek iść do weta? Muszę jutro przedyskutować sprawę z rodzicami
